Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 2.djvu/147

Ta strona została uwierzytelniona.

pół pozabijane deskami i kratami, u głównych drzwi rodzaj odwachu żołnierskiego się znajdował. Więźniowie mieli widok na kanał i na bagnety swych straży.
Nazajutrz z bijącem sercem doktór Müller, opóźniwszy umyślnie przybycie do pałacu, zbliżał się doń, gdy sanki jego wstrzymano i nieproszony towarzysz zajął przy nim miejsce. Płaszcz wojskowego felczera, czapka na oczy spuszczona, dosyć dobrze maskowały, doktór wszakże drżał cały i niemy prawie zatrzymał się przed ciemnym gmachem. Ktoby mu się chciał przypatrzyć uważnie, prędzej po nim poznał, że się coś złego święciło, niż po tym podejrzanym towarzyszu. Ale straż, spostrzegłszy kapelusz z jeneralską oznaką i domyśliwszy się naczelnika, rozstąpiła się, czyniąc mu honory, i Müller, nie patrząc za siebie, wszedł na korytarz... Czuł jednak poza sobą stąpanie felczera, który go nie odstępował. Serce mu biło, w oczach latały płatki jasne, mylił się, szukając drzwi, ale nareszcie dowlókł się do tych, których było mu potrzeba. Tu jeszcze chodził szyldwach jeden. W korytarzu cisza panowała grobowa. Drzwi się otworzyły, Müller wsunął się, za nim felczer znowu.
Temu, którego niedawno cały naród zwał najwyższym swym wodzem, w którego ręce złożył losy swoje, dano tu mieszkanie prostego niemal wojennego jeńca. Szczupłe, ponure, smutne i niewygodne. Za największą łaskę dozwolono go tu przenieść i dopuścić, aby się pracą ręczną rozrywał. W pierwszej izbie, która poprzedzała główny pokój Kościuszki, na stoiku prostym siedział żołnierz spełniający obowiązki posługacza (wiestowoj), który się codzień odmieniał i czas pędził na śnie, wynagradzając sobie przymusową bezsenność straży.
Obudziło go wejście doktora, stanął wyprostowany, jak z drzewa, wstrzymując ostatki snu objawiającego się ziewaniem.
Müller wskazał go oczyma towarzyszowi i razem z nim natychmiast (pilno mu było przejść tę próbę ogniową) wszedł do pokoju Kościuszki.
Naczelny wódz o szarej godzinie, przy niedawno zapalonej świeczce jednej, która stała na warsztacie