— Powiedz mi — pochwycił żywo Puzonów — czy niema dla niej w tej podróży niebezpieczeństwa.
Milczenie długie odpowiedziało zrazu... doktór odwrócił twarz, zamyślił się, dobył tabakierki i począł zwolna zawijać rękaw od futra, aby sięgnąć po hiszpankę.
— Nie mogę za nic odpowiadać — rzekł — jeśli mnie słuchać nie będziecie... Trzeba jechać zwolna, trzeba odpoczywać często, i nie zbliżać jej do tych karawan więźniów, których widok czyni na jenerałowej wrażenie okropne... Poco śpieszyć!
— Ale jabym jednej godziny rad ją z tego... z tego piekła wyrwał i chciał widzieć w Petersburgu... radbym z przed jej oczu usunąć wszystko, co Polskę przypominać może, oderwać ją od tej ziemi, od tych ludzi, otoczyć staraniem... zatrzeć przeszłość.
— A tymczasem — dodał doktór — potrzeba słabe jeszcze zdrowie oszczędzać... należy w tej porze roku, w męczącej zawsze podróży, mieć wzgląd na rany, na osłabienie, na moralny stan.
— Tak! ale ty nie wiesz... mam ważne powody do pośpiechu... Myśmy tu wszechmogący w Polsce, to prawda; wszelako póki ją otaczają ci ludzie, ten kraj, ja spokojnym... zupełnie nie będę. Znam ją, to kobieta mężna i zuchwała, nie mogę ręczyć za nic, byle najmniejsza sposobność, ona mi się wymknąć może!
Müller znów począł się śmiać, zażywając tabakę.
— Wymknąć! — powtórzył — doprawdy tracicie rozwagę, tak was zaślepia namiętność! Ona ledwie chodzić może... nie spuszczamy jej z oka... straże wojskowe dokoła, z nikim najmniejszej komunikacyi, sama nie wie, w której części kraju się znajduje... Jenerale!! to śmieszność.
— Nie znasz kobiety, kraju i... naszej przeszłości.
— Jest twoją żoną... sam mówiłeś mi, że rodziny bliższej nie ma.
— Rodziny — podchwycił jenerał — ale w Polsce teraz są wszyscy jakby jedną rodziną, a zwłaszcza dla tych, którzy są w naszych rękach!
— Nie, nie, to ci się śni, jenerale... i możesz być spokojnym, zupełnie spokojnym. Niema się co śpieszyć i zdrowie nadewszystko należy oszczędzać.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 2.djvu/17
Ta strona została uwierzytelniona.