Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 2.djvu/181

Ta strona została uwierzytelniona.

gał wszystkie więzienia, dowiadywał się, badał, śledził... nigdzie wiadomości o żonie znaleźć nie mógł. Trwoga jego rosła, chociaż zawsze zostawała iskierka nadziei, iż mogła być wywiezioną ze stolicy, a Puzonów obiecywał sobie szukać jej choćby po Syberyi fortecach najdalszych i monasterach, w których kobiety za karę zamykano.
Na to jednak cesarskiego zezwolenia potrzeba mu było. Szczególną teraz łaską panującego zaszczycani byli senatorowie Iliński i Wielhorski. Oni obaj znali jenerałową. Do pierwszego z nich pobiegł Puzonów, prosząc o pomoc. Nie było trudności najmniejszej w wyjednaniu posłuchania osobnego, chociaż żądających go nacisk codziennie stawał się większy.
Puzonów zastał Pawła w jego gabinecie, gdzie z trzema razem sekretarzami pracował. Znana jest jego przytomność umysłu nadzwyczajna, z którą w początkach panowania, chcąc wszystko sam przez się dokonywać, nieraz po trzy rezolucye i listy dyktował nieznużony.
Z gabinetu wyszedł cesarz na salę z jenerałem, który w najpokorniejszych wyrazach opowiedział mu swoją i żony historyę. Paweł słuchał z wielką uwagą.
Powodu wszakże uwięzienia, ani Puzonów, ani nikt wiedzieć nie mógł. Tajemnica ta tembardziej podrażniła Pawła, a sam mimowolny domysł niepoczciwej jakiejś intrygi, do której niecna rozpustą pobudką być mogła, człowieka tak czystych obyczajów, jak cesarz, oburzyła niesłychanie. Chociaż usiłował się powstrzymać, Puzonów dostrzegł, iż wrzał gniewem. Gniew ten tamował mu mowę. Natychmiast napisać kazał rozkaz Puzonowowi, otwierający wszystkie więzienia.
Z otuchą w sercu jenerał puścił się najprzód po stolicy.
Rozmaitego rodzaju i kategoryi turmy były bardzo liczne, ale nigdzie najmniejszego śladu o biednej kobiecie. To samo w monasterach, kazamatach, szpitalach, Zaczynał się lękać, by jedna zbrodnia do drugiej nie dała powodu, aby gwałtu nie chciano zatrzeć śmiercią, ale ze słabą jeszcze nadzieją wybierał się na objazd po-