Gdy go sam Jego Ekscelencya badać zaczął po cichu, zaręczył mu, że bodaj nawet i służąca... nie musiała powrócić, bo on jej przechodzącej nie widział.
Tknęło to jenerała, który drzwi pomalutku otworzył, dziwiąc się, że ich na noc nie zaryglowano, i wszedł. W pokoju było tak wszystko, jak wczoraj, a co dziwniej, na łóżku jenerała spała odwrócona do ściany, zupełnie tak, jak wieczorem ją widział...
Obawiając się omdlenia, zbliżył się Puzonów do łoża, usiłował zobaczyć twarz, zakryta była zupełnie, nachylił się i — nagle wrzasnął, a raczej ryknął tak, że, co żyło w domu, zerwało się, myśląc, iż coś okropnego stać się musiało. — Nikt jednak nie śmiał wejść do pokoju, aż doktór Müller przerażony wpadł pierwszy.
Zastał jenerała w najgwałtowniejszej pasyi, szarpiącego pościel łóżka porozrzucaną po izbie, w której żywej więcej duszy nie było.
Müller poskoczył ku niemu, chwytając go.
— Jenerale, co się stało?
Puzonów mówić nie mógł, pienił się ze wściekłości. Widoczne było, że jenerałowa uciekła.
Natychmiast wciągnięto do izby Omełka, który, ukląkłszy i palec na palec złożywszy, poprzysiągł, iż nie wiedział ani widział nic, oprócz dwa razy raz po razu wychodzącej obwiązanej sługi...
Zrazu jenerał chciał wezwać najbliższą komendę rosyjską, zamek przetrząść, spalić, miasteczko wywrócić do góry nogami, zniszczyć... gnać po gościńcach, gonić, mścić się... ale powoli, gdy padł na krzesło, wywarłszy zajadłość swą na sprzętach, łzy mu się rzuciły z oczu, zaciął usta i wydał tylko rozkazy do podróży, jakby nagłe zmienił projekty...
Müller go pocieszał, mówił, perswadował, ale jenerał nie słyszał nic lub słuchać nie chciał.
Zerwać się po kilkakroć, chcąc zarządzić rewizyę w zamku... potem mu ręce opadły i nic już nie przedsiębrał, tylko co rychlej pragnął stąd wyruszyć.
Müller był przy nim nieodstępnym, lękał się bowiem, aby nadzwyczajne wrażenie nie oddziałało na zdrowie jenerała, tembardziej, iż oprócz zgruchotanych
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 2.djvu/48
Ta strona została uwierzytelniona.