kły: nie mogąc się umizgać do ludzi, wdzięczą się do Pana Boga. Jeśli mi tu przyjdzie pobyć dłużej, dostanę kataru lub nerwowego napadu...
Nagle zaszeleściła suknia jedwabna. Podczaszyc się obrócił i z otwartemi ustami stanął jak wkuty w ziemię. Przez salon przechodziła właśnie słusznego wzrostu kobieta, która mu przypomniała straszliwym sposobem księżny wojewodzinę, gdy była młodą, tak, że z początku nie wiedział, czy nie powinien jej powitać, i czy to nie była cudownie odmłodzona... stryjenka.
Podobieństwo rysów było tak uderzające, iż podczaszyc oniemiał; zauważył w chwili, gdy się przez salon przesuwała, że prześliczna jej twarz była na skroni opasana różową blizną, niby śladem zagojonym cierniowego wieńca.
Podczaszyc nie był wcale skłonnym do marzenia o tragicznych i tajemniczych historyach; ale to zjawisko, które nagle znikło mu z oczu, wprawiło go w zadumę głęboką.
— Kto to mógł być? — zapytał siebie — czy mi wypada o to spytać księżnę, czy milczeć?
W tej chwili, gdy wsparty na stoliku dumał, drzwi otworzyły się powtórnie, i księżna weszła, podczaszyc nie mógł się powstrzymać od porównania tych dwóch twarzy tak niesłychanie do siebie podobnych. Ta tylko była starsza o wiele.
— Przepraszam kochanego kuzyna, żem go fatygowała — odezwała się po przywitaniu księżną — darujcie mi, my biedne kobiety same sobie nigdy w niczem rady dać nie umiemy.
— Ja jestem na usługi, bylem potrafił.
— Ale to bardzo mała rzecz, a ja sama nie jeżdżę nigdzie i postarać się o nią nie potrafię.
Macie stosunki w urzędowym świecie — dodała po chwili — wyróbcie mi... paszporty.
— Dokąd? — zapytał zdziwiony podczaszyc — za granicę?...
— Potrzebuję... potrzebuję być w Petersburgu.
Podczaszyc pośpieszył zapewnić, że mu to przyjdzie z największą łatwością, ale nie krył zdumienia swego, po co księżna, nie mająca żadnych interesów,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 2.djvu/57
Ta strona została uwierzytelniona.