— Dymitrze Wasiljewiczu — odezwała się imperatorowa, wpatrując się w niego — wiem, słyszałam, żeście wiele wycierpieli w Polsce, ale spodziewam się, że zapomnicie o tem.
To, coście znieśli dla mnie i dla Rosyi, zapomniane wam nie będzie... a co z własnej winy — uśmiechnęła się z politowaniem — czas uleczy.
Była chwilka milczenia.
— Wszakżeście ożenili się w Polsce? cóż się stało z waszą żoną?
Rozkaz imperatorowej był wyraźny. Puzonów, ośmielony, w krótkich słowach odpowiedział, jakie go spotkały losy.
Taić byłoby napróżno: wiedziała ona wszystko. W czasie opowiadania oko zgasłe Katarzyny zapaliło się jakiem uczuciem gniewnem, do którego miała usposobienie, brew się ściągała, w rękach darła kopertę z ogromną pieczęcią szwedzkiego kanclerza.
— Dobrze wam tak, Dymitrze Wasiljewiczu! — zawołała — czy to w Rosyi mało jest dziewic, żebyście towarzyszek życia szukali u tego zepsutego rozpustą i samowolą narodu, gdzie kobiety są tak zuchwałe, jak mężczyźni, i równie buntowniczego ducha? Aleście ukarani do zbytku, litość mam nad wami, to tak pozostać nie może. Ja nie pozwolę na to, ażeby bezkarnie działo się podobne bezprawie... Tę kobietę potrzeba porwać choćby wśród Warszawy, choćby w biały dzień, a że żyć z nią, spodziewam się, nie będziecie, należy ją zamknąć na wieki, postrzydz w monasterze i więzieniem do zgonu ukarać.
Wydam stosowne rozkazy ambasadorowi, jest dość zręczny, by bez jawnego gwałtu potrafił ją pochwycić, dość przebiegły, by odkrył, gdzie się schroniła... a monaster koło Archangielska aż nadto dla niej dobry będzie.
Wymówiwszy te słowa, spojrzała na jenerała, spodziewając się wyrazu wdzięczności za zainteresowanie się tak gorące jego sprawą. Ale Puzonów, który przed chwilą jeszcze pragnął zemsty, gdy ją ujrzał tak groźną i blizką, niewysłowione uczuł przerażenie jakieś. Pranienie zemsty opuściło go, litość przyszła, stał milczący.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 2.djvu/66
Ta strona została uwierzytelniona.