Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 2.djvu/73

Ta strona została uwierzytelniona.

Sapristi! już wiem!
— Co?
— Którędy dostaniecie języka!
— A zmiłujcie się, pierwsze kroki najtrudniejsze zawsze... dajcie mi się uchwycić tylko cienia, poszlaki... a resztę zrobią nasi ludzie.
— Ten cień i poszlaka, choćbym ją wam dał — odezwał się podczaszyc — wy z niej nie potraficie korzystać, ale posłuchajcie en bon camarade, może wam coś potrafię ułatwić...
Przyszło mi na myśl, że — uderzył się w piersi ze skruchą udaną i westchnął — pewna kobiecina, niegdyś bardzo ładna i miła, miała w swych więzach Puzonowa, nim się zakochał. Teraz już sobie wszystko, wszystko przypominam. U niej podobno poznał tę żonę! tak jest! tak! Ta kobieta mieszka w Warszawie i ona najprędzej wiedzieć będzie o jenerałowej.
— Ja ją wybadam.
Baron zarzucił obie ręce na ramiona przyjaciela, który przez czyste amatorstwo, przez grzeczność i usłużność podejmował się szpiegostwa.
Vous êtes bien bon!
— Zrobię, co potrafię, a nawzajem jeśli dla kuzynki mej starej księżny wojewodziny i jej dworu poproszę was o paszport, wszak...
Kurlandczyk zaczął się śmiać.
— Dam wam dla niej nie jeden, ale dziesięć paszportów...
Ścisnęli się za ręce.
— Byleby — rzekł podczaszyc — ta niegdyś piękna Betina nie wyjechała gdzie z kim, bo teraz w Polsce dla tych kobiet coraz mniej szansy.




XXIII.

Pożegnawszy jak najczulej barona, podczaszyc wsiadł do karetki i pojechał do domu.
Potrzeba udawania młodego człowieka czyniła mu niekiedy wypoczynek koniecznością, młodość bowiem