— Nam ona nie potrzebna — rzekł — ale od niej mógłbym się o czemś mi potrzebnem dowiedzieć.
— Ale i bez niej dowiemy się co potrzeba — z uczuciem obrażonej nieco dumy rzekł pod nosem Etienne, któremu szło o to wielce, aby kto inny w poufne posługi pana się nie wdzierał.
— Otóż nie, bo to nie moja sprawa, ale cudza i bez niej nic nie potrafisz.
Stary zamilkł, ale znać było, że panu jeszcze nie dowierzał; pokiwał głową i milczał dość długo.
— Bo widzi jaśnie podczaszyc — rzekł, odchrząknąwszy, tonem sentencyonalnym — na starość przychodzą człowiekowi nie do rzeczy fantazye... a jabym życzył trzymać się Pisma św.:
— Daj ty mi pokój ze swoją Abizail, stary trutniu — rozśmiał się mimowolnie podczaszyc.
— A stara baba — wtrącił niepokonany Etienne, podając bulion — nikomu zdrowa nie jest.
Widzi jaśnie pan, młody to jeszcze zgryzie i jemu nic, ale uchowaj Boże w naszym wieku fantazya taka — śmiertelna... Ja radzę się trzymać... Pisma...
Podczaszyc zaczął się okrutnie śmiać, nie dając dokończyć.
— Klnę ci się honorem, że nie o mnie chodzi.
— Widzi jaśnie podczaszyc — dodał niepokonany Etienne, przyjmując i wkładając w szklankę wody zęby swego pana — mówią, że pierwsze miłostki w późniejszym wieku wracają. Człowiekowi zdaje się, że osoba była szczęściem onego czasu, a to młodość! Już gdyby się wróciła Betina, jaką była, jaśnie pan by się w niej tak nie kochał... i ja do swojego wracam, aby się trzymać Pisma świętego.
Podczaszyc siadł na łóżku i śmiał się do rozpuku, a powodzenie tego nieosobliwszego dowcipu wbiło tak w pychę Etienna, że go bez miłosierdzia ciągle powtarzał.
— No, stary, uwierzże mi raz i nie myśl, żebym ja był znowu tak dziecinny. Wiesz o Betinie?