Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 2.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.

do niego przybliżył i pociągnął go za sobą na bok, za firankę okna.
— Kochany przyjacielu — rzekł mu, powoli dobywając papier z kieszeni — radbym cię oszczędził, gdyż i tak cierpisz, jak widzę... ale sztafeta czeka, byś pokwitował odebranie: idź do kancelaryi mojej, znajdziesz tam, co ci trzeba do pisania.
— Sztafeta? — podchwycił podczaszyc.
— Tak jest... przywiozła ci list, którego nie wiem treści, domyślam się jednak, że pomyślny być nie musi. W ogólności z biedą tylko i kłopotami śpieszyć się potrzeba, szczęście przychodzi powoli.
— Gdzież jest ten list?
Baron wsunął mu w rękę paczkę, którego adres był nieznanym charakterem i widocznie niewprawną pisany ręką, a sam wpatrywał się bacznie w gościa. Wyszli do gabinetu, gdzie podczaszyc pieczęcie rozłamał i cały przejęty rzucił okiem na pismo. Oznajmowało mu ono o nagłej śmierci wojewodziny, nic więcej.
Towarzyszący radca z za ramienia odczytał list i z kondolencyą uścisnął rękę biednego podczaszyca.
— Wypadek wcale nie spodziewany — rzekł smutnie. — W takiej porze pod takiem wrażeniem, kobiecie niemłodej przedsiębrać podróż było niebezpiecznie.
Ale, kochany panie, jeszcze jedna rada. Pojedziecie zapewne po ciało dostojnej zmarłej: jeślibyście tam dowiedzieli się o jakim wypadku, proszę was, nie róbcie hałasu... pokryjcie to milczeniem.
Jenerałowa z dobrej woli zapewne, straciwszy protektorkę, udała się do męża — rozumiecie? Tak się mówić powinno.
I uścisnął go za obie ręce, odprowadzając do ganku.
— Kochany przyjacielu — dodał po cichu — nie sądź, aby nam przyjemnie było spełniać rozkazy podobne, abyśmy i my nie czuli, ale polityka ma swe konieczności, a nawet to, co się rodzi z dalekiego z nią pokrewieństwa, jak obecny wypadek, nosi na sobie znamię jej niezmazane... bezduszność. Polityka nie ma serca, ani uszu, ani ludzkiego uczucia, ani względów na wiek i płeć... jest nieubłaganą, jak śmierć. Najlepiej nią się nie zajmować!