panią w salonie, tak, że gdy chorąży wszedł, nie on ją, ale ona jego niby u siebie przyjmowała. Stary milcząco przywitał kuzynkę, popatrzał, przemówił kilka słów, i począł chodzić po salonie ręce w kieszenie powkładawszy z rezygnacją przyjmując tego niepotrzebnego przybysza. Ona nie spuściła go z oka, mówiła z chorążyną, ale go badała, przejmowała, odgadywała widać i uczyła się z każdego ruchu, z każdego marszczka twarzy, która powlokła się marmurową obojętnością. Zdaje się, że mimo usiłowania, żadnego na starcu nie zrobiła wrażenia; znosi ją, ale nie lubi, gdy już wszyscy oplątani, zwyciężeni, upadli jej pod nogi.
Pau Aleksander, który się przypóźnił, został przez nią przywitany po męzku podaniem ręki, co ja pierwszy raz w życiu widziałem, i zaraz się nim nadzwyczaj zajęła, całkiem prawie obracając do niego. Widziałem jak go z kolei wzięła na egzamen, jak po dwóch czy trzech odpowiedziach, już wiedziała z jakiego tonu do niego się odzywać, jak przy obiedzie uprzedzała słowa i kończyła za niego, gdy się odezwał. cudownie przewidując co ma powiedzieć.
Gdyby szatan mógł się ubrać po kobiecemu, nie inaczej by wyglądał.
Dziwnie bystra i przewidująca, czy z taką szaloną znajomością ludzi i świata już jest tu jak w domu, i nas wszystkich wie, przebiła na wylot wzrokiem, poodgadywała. A tak przytem grzeczna, umiejąca się przymilić, pochwycić, że choć na wpół szydersko przemówi, choć w szczerość tych improwizowanych uczuć uwierzyć trudno, choć tam chłód jakiś wieje z słowa każdego, rozbraja, pociąga, nęci, obałamuca.
Byliśmy wszyscy uprzedzeni przeciwko niej, a teraz milczymy, wymawiamy, nie wierzym, patrzym, oglądamy się, szukając pozoru tylko, by ją uniewinnić. Wszyscy się jej obawiali i może wdzięczni są, że sobą jak najmniej chce zrobić kłopotu; zaraz przeczuła rodzaj życia zwykły i zastosowuje się do niego nadzwyczaj zręcznie. Po obiedzie, przy czarnej kawie tylko, prosiła o pozwolenie zapalenia cygareta, które dobyła
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/111
Ta strona została skorygowana.