ale duszę po nim i po dziadach odziedziczył. Wychowywano go też tak, by na panicza pospolitego nie wykierować; do lat dwunastu byli nauczyciele w domu i ksiądz kanonik Ginwiłł zajmował się pod kierunkiem samej pani; potem go wprost oddano do szkół, żeby się za coś lepszego od drugich nie miał, skromnie go tam utrzymując, wreszcie odesłano do Uniwersytetu do Wilna. Podróżował lat parę i do domu powrócił, dla pomocy matce w interesach. Porucznik się tylko tem przestrasza i wzdychając mówi, że obawia się wielce, aby jak ojciec i pan Aleksander nie popadł melancholję, jeśli się nie ożeni i dłużnej kawalerem żyć będzie. Już i tak ma do tego wiele skłonności, milczący bardzo, często zamyślony i chmurny, i gdyby nie polowanie, które go rozrywa, siedziałby nad książką lub chodził jak ojciec po salonie, godziny całe spędzając na jakiejś dziwnej zadumie. Sama pani płacze słysze po kątkach, niepokojąc się o syna, i o niczem nie myśli, tylko jak by poradzić, ożenić go, wyprawić w podróż, ożywić czem, żeby się nie opuścił i nie zestarzał w tem pogrążeniu, które z wiekiem siły nabrać może. Parę lat temu jeździł przez posłuszeństwo dla matki do Warszawy, odwiedzał domy krewnych, ale i jemu się tam żadna nie podobała i on znać im nie przypadł do smaku, bo powrócił znużony, nie zawiązawszy nigdzie ściślejszych stosunków, bez ochoty do ponowienia drugi raz tej wyprawy.
Tylem na razie potrafił wyciągnąć z porucznika, który rozgadawszy się, byłby do rana to i owo o Jamuntach prawił, bo ich serdecznie kocha, a panem Aleksandrem jak synem się kłopocze; ale ojciec, obaczywszy na zegarze dochodzącą północ, sam pana Doroszeńkę pożegnał. Poszliśmy spać naprzeciw, do drugiej izby; myślałem, że zmęczony tym dniem zaraz się położy, ale długo chodził jeszcze nie mogąc się uspokoić, i widziałem, że się biedny kłopotał nie kim tylko mną. Wreszcie uściskał mnie i rzekł stłumionym głosem, całując w głowę:
— Stało się, moje dziecko — zostajesz tutaj... Niech-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/42
Ta strona została skorygowana.