nie ma. I dla czegożby miał się ukrywać z poczciwą łzą? człowiek ten złamany czem innem, dźwiga się przecie, żyje, pracuje nad sobą by zniewolić do działania, by czasem radość okazać, ale w głębi nic go nie zajmuję i nie bawi, udaje tylko, powiada Doroszeńko, pasję do polowania dla tego, że z nią może często być samotnym, i rodzice widząc go niby zajętym nią, cieszą się, że ma w czemś upodobanie i przyjemność. W istocie i to dla niego obojętnem, jeździ, strzela, ale raz za dom się wyrwawszy, nie ma żyłki myśliwskiej... dopiero opowiadając rodzicom, zdaje się ją odzyskiwać. Wprost pobożne kłamstwo. Uchodzi jednak za myśliwca pan Aleksander; ja z książek które bierze w bibliotece po trosze wnioskuję o charakterze... wszystko to rzeczy poważne, najwięcej historja i prawo, rzadziej poezja i lżejsza literatura. Czyta wiele i prędko, załamuje karty, znaczy, znać pracuje i całą duszą chwyta przedmiot który studjuje.
Ale że pan Aleksander wszystkich najżywiej obchodzi, każdy ma jakąś teorją, którą sobie zrobił, i nią go tłómaczy. Ksiądz Ginwiłł przypisuje ojcu, atmosferze tutejszej, zresztą jakiejś tajemnicy zmianę swego dawnego ucznia, którego nie poznaje; Doroszeńko powiada, że brak zajęcia i wrażeń odjął mu ochotę do wszystkiego, oba wotują za jaką podróżą i radziby królewica jak w bajce w daleki kraj wysłać po zaczarowaną królewnę; kapitan Zbrzeski przysięga, że w tem jest jakaś ukryta miłostka stara... Pulikowski widzi intrygę, Hończarewski przeczucie skończenia świata, panna Jamuntówna wzdycha i nic nie mówi, ale kabałę kładnie....
Matka modli się... ojciec patrzy i czasem łza mu prześliźnie się przez oczy, ale z nią ucieka...
Ja nie wiem czego ci ludzie tak się lękają? pan Aleksander nie jest jeszcze tak stary, nie doszedł lat czterdziestu, w sile wieku i dojrzałości, pracuje, nie ma dziwacznej mizantropji, nie chowa się od ludzi, serce w sobie zachował anielskie, czyżby już przyszłość
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/56
Ta strona została skorygowana.