Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/64

Ta strona została skorygowana.

zajadał śniadanie na pociechę Bundrysa, i uśmiechał się na jego żarciki. Z rosą jeszcze ruszyliśmy do kniei, dokąd dawno już poszły obławy, pojechali strzelcy nasi i Romaszowiccy. Byłem w niemałym kłopocie z moją strzelbą, z którą się zaledwie obejść umiałem, bom ją podobno drugi czy trzeci raz w życiu w rękach trzymał... naśmieli się też ze mnie jako z nowicjusza, podrwiwając, że będę z książki strzelał i po łacinie polował. Mnie śliczny ranek, gwar ten wesoły, humor dobry i jesienne widoki najwięcej cieszyły, i dawałem z ochotą bawić się sobą.
Gdy przyszło rozstawiać, sędzia mnie jako gościowi przy sobie i chorążycu miejsce naznaczył, ogólne wskazując prawidła, żebym w głąb kniei się nie puszczał, nie ruszał się, nie gadał, psa, i człowieka strzegł się postrzelić. Po cichutku ścieżką ledwie znaczną rozprowadzeni stanęliśmy a ja przy pniaku sparłszy się na strzelbie mogłem myślom puścić wodze, prawie pewien będąc, że na mnie nic nie wyjdzie. Polowanie ma swój urok i przyjemność — nie rozumiem głupiego sportu anglików, którzy gotowi w lochach polować na szczury byle polewać; ale w lasach tych ślicznych, pod niebem pogodnem, w piękny dzień jesieni, myślistwo jest uczciwą zabawą, do której w sobie czuję żyłkę. Ostatnie to przypomnienie nie tych czasów, kiedy ono jeszcze było niemal koniecznością i człowiek żeby kawałka mięsa dostać, musiał się sam o nie starać.
Stałem tak nieruchomy w błogiem jakiemś zadumieniu, przypatrując się głębi lasu w najpiękniejsze czerwone i żółte liście ubranej, gdy mi si coś szarego mignęło, dwa ciche: — pilnuj! dały się słyszeć obok, zachrzęszczały gałęzie, strzał się rozległ krótki i urwany, i z między krzaków naprzeciw pana Bundrysa poskoczyła ogromna wilczyca, zaszczekała, parę razy chwyciła się za bok raniony, i juchą brocząc poschłe trawy na ziemię upadla. Myśliwi poprzybiegali natychmiast ze swoich stanowisk, aby nieprzyjaciela obalonego oglądać, nad którym stał, czyszcąc fuzję drżącemi rękami pan sędzia, gładził wąsa i urywanemi