wiedzialem się, że pan Bundrys ma córkę jedynaczkę; miałem go za kawalera dotąd, pokazuje się, że wdowiec, a panna Konstancja dorosła już i na wydaniu, ale szlachcic ją trzyma w kątku.
Pulikowski wziąwszy mnie do swojego wózka, gdyśmy powracali wciąż gadał o Bundrysie, nie tając się z żalem jaki miał do niego.
— Niby to on dobry, ale filut — mówił — ja jego dawno znam i wiem jak moją kieszeń; i on mnie prześladuje... Czyhają na mnie. Bundrysów tu pełno w okolicy, szlachetki... Sędziego pana Adama ze szkół w Łyskowie ojciec oddał do palestry, żeby się przetarł i tam odbywał akademją, potem go posadzili w Horkowiczach na gospodarstwie; około lat trzydziestu mając ożenił się, już pan swojej woli i doli, z szlachcianką ubogą; żyli z sobą do lat dziesięciu, potem mu Bóg dał córkę a wziął żonę. Już to nie ma co powiedzieć, że dla dziecka się poświęcił, czuwając nad nią z wylaniem się i przywiązaniom największem i dobrze ją słyszę wychował, ale po swojemu. Francuzkiej elegantki mieć z niej nie chciał, nie oddał też za dom na pensją, bo to dla dziewcząt licha warto, i sprowadził do niej nie młodą już wdowę, którą waćpan poznasz, panią Osmólską, krewnę swoją blizką. Pani Osmólska dobra kobieta, ale i ta należy do związku przeciwko mnie z panną Jamuntówną... pewny jestem... chcą mnie koniecznie ożenić i prześladują, żeby zmusić...
Starałem się biednego Pulikowskiego czemś zająć, żeby go od powtarzania mi tych użaleń i przewidzeń odwieść, bo to na obłąkanie zakrawa, i temum winien że mi całą drogę opisywał pannę Konstancję i panią Osmólską.
Ciekawym też był panienki, którą z takiem staraniem sędzia wychował, ale o mało nie odjechaliśmy nie widząc nikogo, bo pan Aleksander był w ubiorze myśliwskim i tak się kobietom nieznajomym przedstawić nie chciał, bojąc się by drażliwy Bundrys za lekceważenie sobie tego nie poczytał. Ale sędzia inaczej to wziął.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/69
Ta strona została skorygowana.