bo się sędzia usadził z innymi, żeby mnie podpoić a jak żyję tak nie piłem, aż mi się okrutnie głowa rozbolała. To tylko pamiętam, że całą drogę Doroszeńko, z którym mnie posadzono na wózku, cmokał i powtarzał do siebie: Daj Boże! ale co o tem myśleć; a powróciwszy pobiegł do księdza Ginwiłła, z którym z godzinę rozprawiali. Nazajutrz kanonik wziął mnie na stronę:
— Słuchaj-no — rzekł — a tobie jak się w Romaszówce podobało?
— Gdyby nie tak karmili i poili...
— No! a reszta...
— Ludzie serdecznie gościnni...
— A panna Konstancja? doprawdy taka piękna?
— Jak anioł!
— Tfu! splunął kanonik, gdzie ludziom do aniołów, którzy patrzą na oblicze Boże... dajże mi pokój... Prawda to co powiada Doroszeńko, ze pan Aleksander... że panu Aleksandrowi... to jest, że nasz Oleś ciągle był z nią?
— A jużciż jako pierwszy w towarzystwie, bo ona go bawiła.
— Ale uważałeś czy się nie przymuszał i wesół był szczerze?
— Zdaje się, zresztą mnie podpoili trochę...
— A fe! tego nie pochwalam, wyjdziesz na grenadjera! do czego tobie to! Woda kochanie to napój dla młodych i starych najzdrowszy... wódka lekarstwo lub trucizna.
— Kiedy się usiedli mnie spoić.
— Powinieneś był uwziąć się i nie dać... wyrzucę to sędziemu; niech-że starzy, ale waści o chorobę mogli przyprawić.
Poszliśmy z zadumanym kanonikiem, który pociągnął do chorążynej.
Ja z tej wrzawy myśliwskiej z podwójną przyjemnością wróciłem do mojego kątka spokojnego i zajęć bibliotecznych. Zastałem biednego Mateusza w wielkim kłopocie, znowu mu mysz pochodziła po półkach, i
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/72
Ta strona została skorygowana.