szczęśliwej pannie Jamuntównie, która jest sobie trochę sztywna i nieco dumna, lękając się zawsze żeby jej nie chybiono, gra w marjasza z gracją, ciągnie kabałę, śpiewa jeszcze (co przez okno słyszę) dawne piosnki czyli texta z czasów Konfederacji Barskiej, a zresztą, choć gderze w garderobie i ostro pilnuje panny Krystyny, najlepsza w świecie osoba. Prawda, że radaby wydawać się jeszcze młodą, ale że była piękną, a młodość i wdzięki na nic się jej nie przydały, nie dziw, że chciałaby je przeciągnąć. Panna Krystyna, ładne dzieciątko, wesoła i figlarna, której obowiązkiem siedzieć cicho, pończochę robić i piec raki.
Otóż całe towarzystwo nasze, i całe życie, tak utkane z godzin jednostajnie płynących, jak piękna materja kwiecista, w której ani węzełka, ani skazy nie dostrzeżesz.
Widzę ze wszystkiego, że opowiadanie pana Doroszeńki o Koci Bundrysównie mocno zajęło chorążynę, bo się o nią nas wszystkich rozpytujo, bada i zabiera się nawet odwiedzić sędziego, co że rzadko się trafia, zrobi w sąsiedztwie wielką zazdrość i będzie długich rozpraw przedmiotem.
Pan Aleksander ze mną jeździł drugi raz do Romaszówki; była to prosta grzeczność tylko dla pana Bundrysa którego zaprosić chciał sam osobiście na polowanie, i nie powiem żebyśmy tam bardzo dokazywali, ja przynajmniej, siedząc przy pani Osmólskiej, dosyć się nudziłem, choć zacna ta pani usilnie pragnęła mnie zabawić; pan Aleksander trochę pogadał z Konstancją, która do nas wyszła, uprzejmie, wesoło jak z siostrą, alem ja nie postrzegł żeby tam coś więcej być miało. Przecież gdyśmy powrócili do domu, widziałem, że wszyscy z tego zaraz poczęli wnioskować, nawet chorążyna kazała mnie przywołać do siebie, i poznałem po niej, że nie chcąc się wydać z tem, że ją to tak bardzo obchodziło, bardzo mnie wypytać pragnęła.
— Siadaj-no panie Janie, tu blizko koło mu ich krosienek — odezwała się wesoło patrząc mi w oczy — ja trochę jestem głucha... rozpowiedz mi co to tam
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/76
Ta strona została skorygowana.