się z wypadkiem, napatrzyli na zmarłego, nagadali o ostatnich jego chwilach. U okna tylko z zapłakanemi czerwonemi oczyma klęczała dzieweczka, ciemno i skromnie ubrana, modląc się na książeczce i rzewnie chwilami płakała. Zakrystjan i babki spoglądali na nią niekiedy i kiwali głowami — tyle bo oni już takich łez widzieli, co nazajutrz osychały od powiewu gorącego światowego powietrza!!
Cicho było w izdebce, od której drzwi do głębi domu stały zaparte, a świergot wróbli w bzach od ogródka przerywał tylko grobowe milczenie... Znać było że bieg życia wstrzymał się w dworku tą śmiercią... i wszystko stanęło jak zegar nienakręcony, czekając ręki któraby na nowo w ruch wprawiła... Dziewcze wciąż się modliło, a babki zerkając na nią to śpiewały, to poszeptywały — organista zmęczony patrzał w księgę leżącą na kolanach, czując że tu Kościół reprezentował i stosowną do tego przybierając postawę... człowiek wszędzie jest sobą, nawet przy trumnie i w obec śmierci...
Zmierzchało na dworze, a gorący dzień letni parnym się kończył wieczorem, przez okna otwarte nie przewiewał wiatr, buchało gorąco tylko, i zdala z stojącej na zachodzie chmury dawał się słyszeć grzmot daleki.
Organista, obejrzawszy się w koło, wstał po cichu, na swojem miejscu położył książkę otwartą, jakby nią chciał prędki swój powrót zapewnić, i po cichu wyniósł się za drzwi.
W ganeczku o dwóch słupkach siadł na ławie i spoczywał, ocierając z potu czoło; jakoś mu się tęskno zrobiło... może iż taką pustkę widział w izbie i nikogo nawet odwiedzającego... może pomyślawszy o śmierci, o jutrze, o sobie. Tuż zaraz podle dworku, za płotem osadzonym bzami i jaźminem, szła droga do miasteczka: wpatrzał się w nią, ale na niej nikogo nie dojrzał w tej chwili. Nierychło jakoś, gdy już oczy odwrócił, dał się słyszeć turkot wózka, i znowu wzrok kościelnego sługi przeszedł na tę stronę, z której kogoś, jakiejś życia oznaki z widocznem upragnieniem wyglądał.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom II.djvu/10
Ta strona została skorygowana.