ków, chustek... tak się na ulicę pokazać nie można... u nas tu tak nie chodzą.
— Ale to będzie wiele kosztować?
— Wiele, nie; widzi panna, na to jest miasto, jest drogie i jest tanie; toż samo co bogaty za sto, ubogi znajdzie za dziesięć; ja tu znam takich żydków, że tu wszystko pannie dostarczą... i kapelusz, i suknię, i co tylko potrzeba... przyprowadzę tu jutro takiego co się panna nie poznasz jak ją ubierze... a już ja sama wytarguję, żeby drogo nie kosztowało.
Strój którego pragnęła, tak ucieszył Dosię, że się aż uśmiechnęła dziękując Riebenowej, domyślając się zresztą, że kupno bez jej zysku się nie obejdzie... czuła, że bez niego wyjść na ulicę nie potrafi... a chciała być piękną... bo jej coś szeptało, że piękność będzie jej orężem i przyszłości rękojmią.
Z tego usposobienia korzystając gospodyni, jęła zręcznie wyciągać ją na opowiadanie przeszłości, której dowiedzieć się chciała, i sierota nie potrzebując się taić, wyspowiadała jej młodość swoją, trochę ją poetyzując i krasząc. Historja Dosi tak była dziwną a do tysiąca opowiadanych w razach wielu przez różne istoty podobną, tak pospolita w świecie w którym żyła pani Rieben, że gospodyni wzięła ją za zmyślenie dosyć niezręczne, ruszyła ramionami, ale nie dając po sobie poznać, że jej nie uwierzyła, zmieniła tylko nieco wyobrażenie o przybyłej. Dopiero wydobyte papiery, potwierdzające życiorys Dosi, znowu dały do myślenia pani Rieben, która wpatrzywszy się w twarzyczkę dziewczęcia, odeszła, życząc dobrej nocy i radząc się na noc zamykać ze środka.
Nazajutrz wcześnie bardzo żydzi już stali u drzwi, a gospodyni przyszła sama dopomódz Dosi, do wyboru i targu o ubranie. Nie będziemy opisywali jak się ta scena odbyła, w której pani Rieben odegrywała rolę protektorki, wyganiała żydów, z którymi była w zmowie, przywoływała ich na nowo, gromiła, prosiła, póki wreszcie za dwa razy przepłacone ceny, Dosi nie przebrała od stóp do głowy w odświeżone z tandety łach-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom II.djvu/108
Ta strona została skorygowana.