z obfitej biblioteki, czytając pod jego przewodnictwem co tylko dlań było dostępnem, odbył niejako kurs wyższy razem ze szkołami, które dla formy kończył, prześcigając plan ich, własną pracą. Hrabia Tilly był trochę dziwak, nie żonaty, bezdzietny, bogaty, ale skąpy; tłómaczył się przed sobą, że dla Leona nie powinien był czynić więcej, boby popsuł i przyszłość jego skompromitował, pomagał więc w nauce, ale worek trzymał zamknięty. Zresztą poznał on w nim może jednego z tych młodych ludzi, których rozwija walka i przeciwności, a pomyślność i spokój by uśpiły; zrozumiał, że dobijanie się to było płodne choć trudne, i nie szczędząc rady, ani środków pomocniczych do wykształcenia, nic nie robił dlań takiego, coby mu chleb powszedni zapewnić mogło, jakby się braku jego nie domyślał.
Drażniąc Leona, stary przyjaciel powoli poddawał mu co mógł, ostrząc ciekawość, zachęcając trudnościami do zwalczenia, nie ułatwiając nazbyt nauki, budząc chęć do niej, a powtarzając często, że w człowieku wyrobienie woli więcej może warto, niż wiadomości i rozum, bo to jest najsilniejszą dźwignią, bez której ani nauka, ani talent, ani najpoczciwsze chęci wyjść na jaw nie potrafią.
Leon bawiąc u pana Tilly, który go lubił i zapraszał, poczuł zarazem dwa w sobie rozwijające się popędy, do poezji i sztuki. Poczęło mu się marzyć jakby zostać poetą i malarzem, a jedną miłością kochając sztuki wszystkie, byłby się może rzucił i ku muzyce, gdyby rozsądne uwagi pana Tilly nie powstrzymały go w porę.
— Nie będziesz — rzekł mu — ani poetą, ani malarzem, ani muzykiem dobrym, ale niespokojnym, roztargnionym diletantem, co do niczego nie prowadzi. Sztuka, nauka, wszystko na świecie ma w sobie dwie strony, duchową, którą poczuć i przeczuć łatwo, i przyswoić mona, materjalną na której opanowanie — bez czego nie ma mistrza — często życia braknie. Dla tego mnóstwo jest ludzi, co wybornie rozumieją sztukę,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom II.djvu/148
Ta strona została skorygowana.