rości jej zadać chciano, i poczęła opowiadać całe dzieje swoje.
Lola słuchała z uwagą, wzdychając, podnosząc oczy do góry, załamując ręce i doskonałe wygrywając wsp6łczucie, a wśród tego opowiadania nie przestawała oglądać dziewczęcia okiem znawczyni, w skutek przeglądu stając się coraz czulszą i serdeczniejszą...
Gdy przyszło do projektów na przyszłość, gość się uśmiechnął z politowaniem.
— Nie sądź pani — zawołała zbliżając się do niej, — żeby młodej osobie łatwo tu było znaleźć pracę w Warszawie, uczciwą służbę, zajęcie jakiekolwiek... będąc nieznajomą i bez opieki. Dzięki Bogu, że dziwny traf stawi mnie w możności przybycia jej w pomoc... ale potrzeba rozmyślić się dobrze, rozpatrzeć...
Później znajdziemy coś i naradzimy się z sobą... nie należy się spieszyć...
Z tego poważnego mentorskiego tonu Lola przeszła na swobodniejszy nieco, usiłowała rozweselić Dosię i pozyskać ją najprostszym ale niechybnym zawsze środkiem, pochlebstwem...
Oświadczyła się jej z przyjaźnią, z sympatją niepohamowaną, potakiwała umiejętnie, unosiła się nad jej nieszczęściem i pięknością, tak, że w krótkim przeciągu czasu zjednała sobie i wiarę i przychylność. Bawiła więcej godziny, wyśliznęła się tajemniczo potem i zostawiła sierotę rozmarzoną, wesołą, promieniejącą. Nazajutrz rano poszły razem do kościoła, gdyż nieznajoma pani bardzo zdawała się pobożną; wieczorem przyprowadziła siostrę najmłodszą i razem wyszły na przechadzkę, wśród której u wnijścia Szwajcarskiej Doliny spotkał ich właśnie Leon, przestraszony tym widokiem, ciągnąc się mimo woli za niespodzianie ujrzaną gwiazdą swoją.
Szwajcarska Dolina jest ciasnym ogródkiem, w którym spotykają się jak na terytorjum neutralnem najdalej od siebie na świecie stojące postacie: artyści, gazeciarze, młodzież, panie bardzo przyzwoite i nienajprzyzwoitsze, włóczęgi miejskie, wojskowi, wielcy panowie,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom II.djvu/169
Ta strona została skorygowana.