odznaczające się delikatnością, ale twarz jego tak była trupią, bladą, wyniszczoną i smutną ruiną, wyraz oczów tak straszny, usta zacięte tak złośliwą dumą, że na świecie zwano go pospolicie Mefistofelesem. Łyse jego czoło ogromne, nos orli, oczy czarne, wpadłe policzki, brwi namarszczone fantastycznie, stanowiły całość nie bez stylu i oryginalności, dziwnie odpychającą. Małomówny, niechętnie przypuszczający do siebie ludzi, skąpy niesłychanie, surowy dla tych, których za nieco niższych uważał, hrabia Bruno miał więcej nieprzyjaciół niż znajomych, instynktowo uciekali od niego wszyscy, obawiał się każdy.
Nikomu na myśl nie przyszło, widząc go zdala krążącego koło pięknej Dosi, by on się nią mógł zająć, a ona ośmielić i przyjąć Brunona, i gdy po mieście rozeszła się wieść o zaręczynach odbytych, wierzyć jej nie chciano, śmiano się jak z plotki umyślnie wymarzonej na hrabiego.
Kobiety, przyjaciele, Tilly, codzień przynosili Dosi jakiś rys z życia Brunona, odstręczający, malujący charakter jego, zagrażający przyszłości, a ona uśmiechem go przyjmując, odpowiadała:
— Wiem! wiem! zobaczymy!
Hrabia nie grał roli zakochanego, bo w jego wieku było to niepodobieństwem; starał się na zimno, Dosia na zimno przyjmowała starania, godzinami jednak po cichu rozmawiali z sobą i Bruno co dnia był u nich, coraz częstszym gościem, nareszcie stał się domowym, nie można było wątpić już o tem, że panna Czeszak pójdzie za niego. Jeździli razem, wchodził o każdej godzinie, bawił do nocy, a jawnie przygotowywał się do mającego nastąpić ślubu.
Biedny artysta, który z innymi pociągniony urokiem Dosi i siłą wspomnień, codziennie tam bywał i patrzał na odegrywane sceny, wpadł w rozpacz milczącą, ale nie przestawał napawać się codzień widokiem tej twarzy i głosem czarodziejki. Dahlberg starający się także, burzył się i gniewał, że został odrzucony; i on przecie nie odszedł, inni przestając myśleć o ręce
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom II.djvu/184
Ta strona została skorygowana.