Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom II.djvu/187

Ta strona została skorygowana.

lato spędziła na wyspach Balearskich, jesień w Gibraltarze bałamucąc oficerów angielskich, zimę w Hiszpanii, następny rok w górach Szkocji, to znów kilka miesięcy na wsi u siebie. Tak samo było i z ludźmi, zbliżała się do nich z zapałem, zrazu przywiązywała silnie, iskra jakiejś namiętności zdawała się w niej pałać na chwilę i gasła natychmiast. Witając starych dobrych przyjaciół, na wspomnienie przeszłości zwilżało się jej oko, wytryskało uczucie i śmiech szyderski zaraz je rozwiewał.
Tak po świecie podróżując na jednę zimę przyjechała do Lwowa, w kilka dni już miała zwykły orszak w koło, nazbierała młodzieży, artystów, pościągała co żyło, otworzyła dom i w tydzień nudzić się już poczynała. Między tutejszemi jej wielbicielami, znalazł się znowu hrabia, niejaki Bulski, istota tak pospolita, bez charakteru, i śmieszna, że nikt tam na jego hrabstwo i pieniądze patrzeć nie chciał, tak nie umiał nosić obojga. Niezmiernie ograniczony, niezbyt młody, ledwie znośny w salonie, Bulski szalenie się pokochał w Dosi, wzbudzając śmiech ogólny, a najmniejszej zazdrości, tak się wydawał mało niebezpiecznym.
Ona sama szydziła z niego prawie w oczy...
Raz wieczorem wśród mnogiego towarzystwa, Dosia siedziała na kanapie, poziewając niegrzecznie i poglądając okiem znudzonem po towarzystwie.
— Pani hrabina się nudzi? spytał Bulski.
— A! bardzo! — odpowiedziała mu naiwnie.
— Na to nie ma innej rady jak pójść za mąż — odparł doradźca.
— A któżby się ze mną ożenił?
— Kto? wszyscy!
— Naprzykład?
— Ja pierwszy.
— Doprawdy? — spytała poglądając do niego — miałbyś odwagę?
— A! pani?
— Pan mi się oświadczasz?
— Na klęczkach...