przekorną, zawsze zbywał ni tem ni owem, nie rozwiązując gęby. Napróżno uśmiechała się doń grzecznie Balcerowa, traktując go z uszanowaniem, częstował pan Paweł tabaką, bo także był ciekaw tego jegomości, zaczepiał sam gospodarz z cicha i Magda go drażniła, siadł na ławie zrobiwszy panu herbaty i jak mruk się zaczaił.
Dopiero gdy na szynkfasie gęste kieliszki i szklanki przesuwać się zaczęły i zapach gorzałeczki rozszedł się po izbie, ów milczący chłopak jakoś się rozmarszczył, widoczna była że mu się wódki chciało, a zdradliwej siły jej się obawiał. Parę razy przeszedł się bliżej stoła i zwyciężywszy pokusę na ławę w kąt powrócił, wstał znowu i znów się strzymał; nareszcie nie mogąc wytrwać, wprost jak strzelił zamierzył się do gospodyni, stuknął ręką i zawołał odchrząkując:
— Proszę kieliszek kminkówki!
— To cię już mam! — po tych chodach poznawszy pijaka pomyślała w duchu Balcerowa i nalała mu nie pytając dobrą miarkę dziesięciogroszową.
— E! to będzie za wiele! — wyciągając rękę drżącą szepnął sługus.
— Gdzie zaś, wódka delikatna! i dobra, żołądkowa — dodała Balcerowa — prawdziwa pańska! jak likwor!
Jednym haustem spełnił kielich, splunął chłopak, zakąsił z solą i aż mu się oczy rozświeciły, innym zaraz zrobił się człowiekiem.
— Dobra wódka — rzekł niepytany — ale do kroć sto tysięcy, tęga!
— To ona tak się tylko wydaje.
— A! dobra! — sam do siebie rzekł przybyły biorąc się za żołądek z uczuciem satysfakcji wewnętrznej. Kminkówka co się zowie! Pal ją djabli! kiedy już wisieć, to za obie nogi — dodał po cichu. — Na drugą nogę proszę jejmości! — zawołał, prostując się.
Balcerowa już nalewała, a chłopek łyknął tak gładko drugi kieliszek, że widocznem było, iż na nim nie poprzestanie; zakąsił, znowu splunął i rozprostował się zupełnie, spoglądając na świat z tego szczęśliwego
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom II.djvu/23
Ta strona została skorygowana.