kierza, zkąd jejmość zaraz męża precz wyprawiła do stajni.
Dobrze mając oko na szynkownię i niby się około czegoś zajmując, na pewno już poczęła indagację gosposia.
— To to po was posyłali? — zapytała.
— A po kogoż? mój pan weźmie Sadogórę — rzekł Marek — a dobra w Sadogórze wódka...
Nieborak był już pijany, na czcze serce palnąwszy trzy dobrej miary tęgiej wódki kielichy, ale w głowie jakoś mu się zrobiło wesoło, jakby mu kto świat cały darował.
— O! dobra kminkówka — dodał na stronie — potrzeba być z szynkarką w przyjaźni, najlepsza rzecz.
— A czemużeście do dworu zaraz nie zajechali? — spytała Balcerowa — i taicie się z tem?
— To już taka natura pańska — odparł Marek bardzo cicho — nikomu nie wierzy, całe życie szpieguje, ludzi męczy i siebie, niech go...
Wstrzymał się przecie z przekleństwem i westchnął.
— Bo to widzicie — dokończył po chwili — i mnie zakazał, żebym ani pisnął, i Jacek ma taką samą dyspozycję, a przódy chciał przewąchać co się tu dzieje, wyśledzić, taki kuty! O! będziecie mieli ptaszka! już ja go dobrze znam... a co mi włosów narwał i uszów nakręcił, toby na wołowej skórze nie spisał.
Propinatorowa aż w ręce splasnęła, ale postrzegłszy się zaraz głośno kaszlnęła i niby czego szukać zaczęła.
— Nie darmo — pomyślała — tak się mnie wypytywał... A jaką on ma naturę? — zapytała.
— Lisią, lisią — począł szeptać Marek — z cicha pęk, nie dobry, nie, skąpy, chciwy, zły... Dawniej, słyszę hulał, wioskę jedną puścił, druga obdłużona, ale teraz się zrobił skąpy...
— Żonaty?
— Gdzie zaś, nie... a na co jemu żona? a któraby za niego poszła? ta to kutwa, niech Bóg obroni, i nie młody już i chory i ludzie go znają. A kobietek miał
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom II.djvu/25
Ta strona została skorygowana.