rysów zastanawiającego podobieństwa do Dosi. Tu tylko więcej było powagi, głębszego zamyślenia i znużenia, zbolałości jakiejś, którą wyraz oczu zdradzał.
Pan Fryderyk z siostrą odkrywszy ten drzwiami zasłoniony wizerunek, spojrzeli na siebie znacząco i zamilkli. Wśród drobnych fraszek, których tam było niewiele, para zwracała uwagę wytwornością, jakby pozostałą z jakiejś epoki życia dawniejszej nieboszczyka, bo to były rzeczy nie nowe i nie dzisiejszego smaku. Zegarek złoty francuski, pistolety wysadzane perłową macicą, dywan angielski, szkatułka ozdobna bronzami, wreszcie szafa pełna książek za szkłem, dziwnie odbijały od bejcowanych kufrów i skrzynek, przy dębowych stołach i piaskiem wysypanej podłodze.
Nic tu nie uszło oka spadkobierców, pan Fryderyk wąchał po kątach, a radczyni odsuwała szuflady i troszczyła się o kluczyki. Ciekawość jej głównie zaostrzała szkatułka i kantorek staroświecki, i z radością niemal wyszukawszy wreszcie kluczów, o których nie wiedziano, bo się znajdowały pod poduszką zmarłego, gdzie przypadkiem ręką sięgnęła przenikliwa kuzynka, — poczęto wreszcie otwierać kryjówki. Spodziewano się zapewne pieniędzy, ale tych bardzo mało znalazło się w kantorku, pełnym prawnych papierów i korespondencyj, w szkatułce zaś medalion z włosami w złoto oprawnemi, kilkanaście paczek listów widać nie jednokrotnie odczytywanych i powiązanych starannie, jakieś pamiątki niezrozumiałe poobwijane w papierki, jakaś czarna na tle zielonem kobieca sylwetka, — oto co skrzętna ręka radczyni dobyła niecierpliwie rozrzucając.
Pan Fryderyk patrzał zdaleka, ostrożnie i twarz jego coraz się robiła chmurniejszą.
Wśród tych badań, w których pani Pękosławska żadnego nie pominęła kątka, rewidując nawet kieszenie sukni po nieboszczyku pozostałych, dla tego, że jak mówiła, starzy miewają fantazję czasem niewiedzieć gdzie chować pieniądze, — nadszedł proboszcz, który był na chwilę wymknął się na folwark, i ze smutkiem poglą-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom II.djvu/46
Ta strona została skorygowana.