kach miął świeżo odebrane pismo... nie mogła go dopytać o znaczenie tych łez... kazał jej tylko klęknąć i modlić się za duszę istoty, której wiele była winną. Nazajutrz zawiózł ją do kościoła na nabożeństwo żałobne, a w chwili gdy spodziewała się coś dowiedzieć, padł dotknięty tak gwałtowną chorobą, że nawet nie mógł już przekazać prawnie tego, co dla niej przeznaczał. Domyślając się, że jeden on wie o urodzeniu jej, Dosia zaklinała go, używając przewagi, jaką miała nad nim, by jej o niem objawił, ale starzec został nieubłaganym choć mu się krajało serce; polecił ją proboszczowi, zaklął krewnych by oddali co jej zostawiał, a nim testament przygotowany podpisał, nim go nawet dokończono, już nie żył.
Śmierć ta zostawiała sierotę bez opieki, bez imienia i losu, samą sobie... W księgach metrycznych parafji, w której ją ochrzczono, nazwana Dorotą Karoliną, dziecięciem niewiadomego pochodzenia i rodziców, od nikogo się o sobie dowiedzieć nie mogła... przyszłość jej zaćmiła się, ale żal po stracie tego, którego ojcem nazywała, nie dał jeszcze poczuć całego ogromu nieszczęścia jakie ją czekało, ani pomyśleć co z sobą uczynić miała. Na domiar utrapienia trafiło się jeszcze, że spadkobiercy pana Czeszaka nielitościwie i oburzająco względem niej się znaleźli, tak, że w jednej sukience, bez grosza, na litość ubogich ludzi przejść musiała, ona, co była przywykła za wyższą jakąś uważać się od nich istotę.
Cierpienie i szał początkowy nic jej jeszcze wśród tego zamętu widzieć nie dawały, dźwigała ją duma, a myśl swobody niekiedy przelatująca jak błyskawica, rozświecała czarny widnokrąg.
Kilka dni spędzonych z Trawińskiemi, uśmierzając powoli wybuchy boleści, zmuszając do zwrócenia się ku sobie, stawiąc ją wreszcie w żywiole nowym i dla niej dziwnym, wywiodły z początkowego odrętwienia.
Nie pojmowała Dosia, by dla niej coś tak nizkiego mógł Bóg przeznaczyć, wzdrygała się na przypuszczenie pozostania wśród tej zagrodowej szlachty, której
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom II.djvu/64
Ta strona została skorygowana.