Gdy się to dzieje, dwoje starych przyjaciół, zwołanych do izby pana Pawła, naradzają się nad wyprawieniem Dosi, wiedząc że powstrzymać jej nie będą mogli. Piotr znał charakter dziewczęcia, z którym wszelka walka drażniła tylko nie przełamując go nigdy; przeczuwał on niebezpieczeństwa na jakie narażała się Dosia rwąc do miasta, choć ich dobrze nie znał; ale wiedział zarazem że nie potrafią jej przekonać; pozostawało myśleć o środkach wyprawienia jej z Trawnej: pieniędzy danych przez proboszcza już część wyszafowano na nieodbite potrzeby, maluczko ich było, i na podróż nawet by nie stało. Piotr rozwiązał węzełki swoje zapaśne i wysypał co miał, ale i to jeszcze było niedostatecznem... Paweł i Agata, którzy patrzali po cichu, a serce mieli najlepsze, pożałowali że wiele uczynić nie mogli, ale spojrzeniem jednem porozumieli się z sobą.
— Słuchajcie no — odezwała się gospodyni tylko sza! nikomu słowa! Paweł chciał kupić parę ozimków i nagotował na to sto kilkadziesiąt złotych; już to prawdą a Bogiem, potrzeba nam ich bardzo, bo woły stare ledwie rok pochodzą... ale na tę zimę nie będzie ich czem karmić, a zaraza w okolicy wszędzie... co mają pieniądze leżeć a pleśnieć, to ja weźcie dla niej; jak będzie miała to odda.
— Ale ona nie przyjmie.
— Możecie jej powiedzieć że wasze, albo od proboszcza, bo nie wie ile ich tam przysłał...
— A zresztą — dodał Piotr — ja jak pójdę po dworach, i cokolwiek uzbieram, wypłacę wam do grosza... Niech wam Bóg płaci waszą litość i miłosierdzie dla naszej sieroty!
— I coby jeszcze zrobić można — po cichu rzekł Paweł, biorąc za czapkę żywo i otrząsając ją z kurzu... gdybyśmy my z panem Piotrem poszli po dworkach oba... Kto wie, możebyśmy co dla niej uzbierali, mało wiele, a w drodze nie zawadzi zapas... jak myślicie?
— E! gdzie zaś kto tu co da! — zawołała Agata
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom II.djvu/80
Ta strona została skorygowana.