cej oszustów i oszustek niż gdzieindziej po wielkich miastach, ależ znowu nie anieli mieszkają w nadwiślańskiej stolicy... niech się pani strzeże łatwych przyjaźni i znajomości, unika tych co się będą narzucać, obawia ofiar i lada komu nie wierzy, szczególniej kobietom! dodał z przyciskiem. — Szczególniej kobietom!... O! tak! tak!...
Blondynka zarumieniła się i przygryzła usta, rzucając z przeciwnego kąta na kapitana wejrzenie, którem zdawała się chcieć go zabić, a które on wytrzymał jak pusty prochu ładunek — z uśmiechem zadowolenia z siebie; Dosia zaś śmiało nań spojrzawszy uczuła potrzebę ujęcia się za płeć swoją...
— Proszęż pana, dla czegoby nieszczęściem więcej złych kobiet niż mężczyzn być miało?
— Dla tego, że to są słabe istoty! niestety! — westchnął Rybacki — cóżem ja temu winien!
— Słabe istoty które mężczyźni psują sami! — dorzuciła ze złośliwością blondynka — a potem niemi poniewierają...
Młody chłopak wcale do tej rozprawy nie należał, i widać było że to spoufalenie się ideału z rzeczywistościami dyliżansu przykre na nim robiło wrażenie; blondynka widocznie życzyła sobie kilkakroć wziąć go w pomoc, on jednak zapatrzony jak w tęczę w Dosię, ust nie ośmielił się otworzyć.
Napróżno biedny wyglądał, spodziewał się co chwila choćby jednego litościwego rzutu oka na siebie: sierota unikała widocznie spotkania i gdy w przelocie zachwyciła promyk jego oczów, odwracała się, okazując, że jej ta natrętność się przykrzy.
— Otóż nareszcie kochana Warszawa! — westchnął kapitan gładząc wąsy i odwracając się do Dosi — po dłuższym nieco przymuszonym pobycie na wsi, nie uwierzysz pani jaka to rozkosz powrócić do miasteczka do którego się przyrosło! Hej, bo też to się tu żyje! Lubię czasem na wilki na wieś pojechać, ale na krótko, bo nie ma życia jak w mieście; na prowincji gnije szlachta... tu dopiero człek czuje że jest na świecie.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom II.djvu/98
Ta strona została skorygowana.