wałek. Leśniczy, co tam gospodarował, miał się dobrze wcale, i tęskno mu było opuszczać Kryłów, ale że jeszcze lepsze miejsce dostał od państwa Jamuntów, wyniósł się ze dworku. Nim jednak dla Bronicza go wyporządzono, jeździł tam kilka razy Doroszeńko, nic nie mówiąc i wszystko tu na nowo można powiedzieć z gruntu poregulował: grunta i rowy poczyszczono, opatrzono domostwo, zabudowania, poprawiono młynek, zagrodzono opuszczony ogródek, zasiano zmianę jedną, nasypano w szpichrz ziarna, żeby do pustego nowy gospodarz nie zajechał.
Troskliwość pana Aleksandra, ojcowska prawie, nie opuściła najmniejszej drobnostki: wiedział, że całem mieniem Jana było jego zawiniątko, chęć do pracy i wytrwałość, a nie śmiejąc mu dawać pieniędzy, tak zasposabiał Kryłów, aby prawie nakładu nie potrzebował. Odbywało się to po cichu i tajemnie, że mieszkający w Borowej Bronicz nie domyślał się wcale jak tam pracowano dla niego.
Dworek na horodyszczu opasanem staremi wałami, na których już dębów parę, lip, sosen kilka wyrosło, stał nad stawikiem, otoczony ogródkiem niewielkim, ale miłym dla cienia. Był w nim i stary szpaler grabowy nie strzyżony, i altanka z drzew odwiecznych i trochę owocowego drzewa i miejsce w kątku na pasiekę. Tuż czarna kapliczka, w której się już nabożeństwo nie odprawiało, ale jeszcze zachowana w całości znajdowała się w dziedzińcu. Nieco opodal stodółki, obórki, odryny, a nawet porządny sernik i gołębnik, dowodziły, że niegdyś pracowity szlachcic zamieszkiwać tu musiał. Dworek pod słomą, choć budowany i przybudowany, nie nowy już, wcale był jeszcze porządny, a gdy na nowo postawiono piece, pokładziono podłogi, wytynkowano ściany, pozaprawiano okna, aż się chciało w nim mieszkać, tak tu było wśród cienia i drzew miło, cicho i postaremu spokojnie i tęskno a rozkosznie wśród szumu lasów, przerywanego tylko klekotaniem młynka, który ciągle coś sobie rozpowiadał jednę powtarzając piosenkę. Młynek ten wciął tu słychać było,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/100
Ta strona została skorygowana.