a w nocy jak stróż czujny, jeszcze się głośniej odzywał; stał on nad grobelką, którą do dworu jechać było potrzeba.
Naprzeciw stawku, otoczonego olchami i obrosłego trzciną i tatarakiem, nad drogą z Romaszówki do Borowej, wyglądała na górze karczemka zajezdna nawet dranicami kryta, wcale porządna; miejsce, gdzie dawniej około niej wieś się sadowiła, już dziś zarastało w części, ale jeszcze gdzieniegdzie stare grusze i rzędy wisień oznaczały sadyby.
Wszystkie trzy poletki tak rozłożone teraz były po zamianie gruntów i przesadzeniu włościan, że dwór okrążały; najdalsza zmiana była za stawkiem i karczemką, dwie przytykały do gumien, lekko więc było gospodarzyć mając je pod bokiem.
W dworku, którego ganek obyczajem dawnym miał wystawkę z dwoma słupkami, otoczoną ławkami, mieściło się izb trzy, spiżarnia i kuchenka. Z Borowej łatwo było sprzętem jakimkolwiek go zastawić i przywieziono co potrzeba, nie wykwintne, ale czyste i schludne: krzeseł kilka, łóżka, stołów parę. Doroszeńko zaofiarował swój kantorek, Kapitan Zbrzeski lusterko, ksiądz Ginwiłł obraz Chrystusa Pana, żeby strzegł i błogosławił nowemu gospodarstwu. Ale Bronicz ani wiedział że się tam o niego troskano, bo nawet koni parę, krów kilka, wołów dziesięć, owiec kopę postawiono w oborze i stajni, ludzi ponajmowano, a każdy z tych poczciwych mieszkańców Borowej cieszył się po cichu, jeśli mógł czem przysłużyć Janowi, którego kochali wszyscy. I tak jakoś zajmowało każdego to urządzanie Kryłowskiego folwareczku, że mimo bytności pani Bulskiej i strapień jakie ona sprowadziła na dom cały, nie było dnia żeby ktoś jeszcze czegoś nie przydumał i nie poddał. Z kolei każdy obmyślał jakąś niespodziankę; chorąży nawet dopytywał kiedy to tam będzie gotowo i polecił Doroszeńce, żeby się nie powstydzili oddając z rąk Kryłów. Staruszka z panną Jamuntówną o kobiecy wydział się troszczyły. Pulikowski wybierał konie, i gdy w pierwszych dniach kwietnia
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/101
Ta strona została skorygowana.