Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/104

Ta strona została skorygowana.

Po drodze zajechał i do księdza Ginwiłła, którego zastał w wielkiej rozpaczy nad zdechłym gołębiem rozciągnionym w pośrodku izby. Kauonik stał tak zamyślony, że nie zważał na wejście Bronicza.
— Przyszedłem księdza kanonika pożegnać.
— A! to już jedziesz? dokąd?
— Do Kryłowa, do mojej dzierżawy! — rzekł z przyciskiem młody chłopiec, dumniejąc.
— No! niechże cię Bóg prowadzi, moje kochanie — ściskając zawołał ksiądz Ginwiłł — alem ci zapomniał dać ze dwie pary gołębi na gospodarstwo, takich nigdzie nie dostaniesz, a nie ma zabawki jak z temi poczciwe mi stworzeniami, gdyby nie zdychały, ot jak ten łapaty, który mi takiego figla spłatał, bo się go odżałować nie mogę. Nie może być żebyś bez gołębi pojechał, ja ci klatkę zaraz dać każę, poczekaj.
— Ale gdzież ją postawię — uśmiechając się zawołał Jan — już mi panna Jamuntówna dała króbkę, Doroszeńko kuferek, i nie będzie gdzie usiąść.
— Klatka z gołębiami to się gdziekolwiek przyczepi — przerwał kanonik — tylko chwilę poczekaj; na to zawsze jest miejsce.
— To już później po nie przyjadę, bo gdzież ja na wstępie znajdę dla nich pomieszczenie i jedzenie?
— No, dobrze, ale mi pamiętaj, jak w niedziele będziesz na mszy, zabierz gołębie; ja ci najśliczniejsze, białe, czubate i łapate wybiorę, i będziesz miał z nich pociechę. A teraz, bądź mi zdrowy, kochany Jasiu, Bóg niech będzie z tobą i Aniołowie stróżowie niech cię w drogę pokoju i szczęśliwości wiodą.
I wyprowadzając w ganek, począł kanonik z serdecznem przejęciem odmawiać z psalmistą:
— „Do ciebie panie, podniosłem duszę moją.
„Boże mój w Tobie ufam, niech się nie zawstydzę.
„I niech się nie śmieją nieprzyjaciele moi, albowiem wszyscy którzy Cię wzywają, nie będą zawstydzeni.
„Niech będą zawstydzeni wszyscy nieprawość czyniący.