Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/151

Ta strona została skorygowana.

wyobraził sobie żem go kochać powinna, że dla mnie tu przyjechał, chciał się tu zabijać! Warjat, powiadam ci... Boję się żeby wyprowadzony z mojego domu, nie chciał się razem z Bulskim mścić na mnie, nie będę mogła wyjechać na ulicę. Zrób z nim hrabio co chcesz.
— A! to licha warta sprawa... człowiek dziwnie gwałtowny; no ale jakże to mam kończyć?
— Jak ci się podoba, byleś go wyprawił ztąd...
— Włoszysko gołe...
— Daj mu pieniędzy, a uwolń od niego...
— Na wiele mi dajesz pozwolenie?..
— Nie rachuję... gdy kupię spokojność — rób co chcesz, powtarzam, użyj jakiego chcesz środka, a jeśliś mój przyjaciel, wypraw go.
Hrabia Tytus potarł tupet, trochę się zmarszczył, i szybko wyruszył gonić za zrozpaczonym tenorem.
Nieźle mu się jednak udało, i za tysiąc skudów, taniej grzyba, pozbył się Salvianiego, który się zawinął i wyjechał do Paryża, opatrzony listem rekomendacyjnym w dodatku.
Hrabina westchnęła wyciągając piękną rączkę do Dahlberga, gdy jej o tem oznajmywał.
— Kogoż pani użyjesz — spytał — żeby tak kiedyś mnie się pozbyć?
— A! kto mi się nawinie! — uśmiechnęła się Bulska... — jak mi bardzo dokuczysz...
Tymczasem na miejsce Salvianiego, nowi przybywali wielbiciele, i zdawało się, że im dziwniej i straszliwiej mówiono o niej, tem ciekawszy tłum ją otaczał...
W pośród tych natrętnych, niekiedy nawet panów, z których każdy ubolewając nad sąsiadem lepszego od niego losu wyglądał — niepospolitą grał rolę, śmiesznością swej namiętności młodziuchnej i niedoświadczonej, pan Karol...
Nie miał on dość sprytu, a nadto zarozumiałości by przejąć obyczaje świata, do którego się zbliżył raz pierwszy, nie potrafił pojąć życia tego, i tłómaczył sobie po swojemu, po wiejsku kroki cudze, po wiejsku