podpiły, co po niepewnych ruchach jego, usiłujących udawać swobodne i silne, poznać było równie łatwo jak z twarzy.
Był to otyły, okrągły, z głową z włosów ogołoconą i niezgrabnie z tyłu naprzód zaczesanemi kosmykami siwemi, jegomość o bladych oczach, wystających ustach odętych, którego fizjognomja wydawała zarazem głupotę, dumę i temperament nie łagodny wcale... Ubior jego świeży, trochę z galicyjska pstry i zbyt pokaźny; laska z misterną główką z oksydowanego srebra, pierścienie na palcach, łańcuchy u zegarka, kazały się domyślać albo hrabiego galicyjskiego lub żyda bankiera... W istocie, był to hrabia Bulski, niegdy małżonek pięknej Doroty, który teraz rozpamiętywał jak się na niej pomścić swojego odrzucenia i woził po ogródkach, winiarniach i traktyerniach gniewy, z któremi znajomym i nieznajomym się narzucał.
Jakiś czas trwała francuzka piosneczka jeszcze, potem śpiewak ustał, a hrabia, ponawiając westchnienie, krzyknął:
— No! jakże, pomożecie?
— Ale pfe! wstydź-że się hrabio, co u licha mścić się nad bezbronną kobietą!
— Bezbronna! biedna istota! — szydząc porwał się od stołu hrabia... — rycerze średniowieczni! To najzepsutsze pod słońcem stworzenie, od którego towarzystwo uwolnić potrzeba, żeby dalej nie broiło!
Mówiąc rozpalał się ogromnie.
— Słodziuchną, niewinniuchną być umie; przyciągnie, wyssie i porzuci... chcecie żebym wam regestr jej ofiar przeczytał, w którym i ja i pierwszy mąż jejmości stoimy na czele?
— Aleśmy go już tyle razy słyszeli, że na pamięć umiemy.
— Tak! a jeszcze litujecie się nad nią... jabym zgniótł tę jaszczurkę... Gdzieś ją już djabeł nosił na wieś; pewnie męża szukała trzeciego, któryby jak my padł ofiarą na poczciwości i kieszeni... słyszę tam jakichś napatrzyła już Jamuntów... A tu kręci się koło niej
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/154
Ta strona została skorygowana.