pragnęło spokoju. Może przyjęcie widocznie zimne, jakiego doznawała, przyczyniło się także do tego żalu za przeszłością. To pewna, że od powrotu swego usiłując wejść w stare formy dawnego życia, ani się z niemi pogodzić, ani ich już przyjąć nie mogła. Niepokój wewnętrzny ją dręczył, pragnęła czegoś więcej niż pustych grzeczności, któremi ją karmiono; z podziwieniem własnem inny sąd w głębi duszy o ludziach i wypadkach, na które dawniej lekko i wesoło poglądać zwykła, znajdowała. Wszystko się jej wydało maluczkie, drobne, śmieszne prawie.
W takiem usposobieniu coraz więcej pragnęła samotności, zamykała się, czytała, a gdy w nadziei rozrywki przyjmowała starych znajomych, tak jakoś nie bawili, że ledwie obowiązku, ale chłodno przebyła z nimi kilka godzin, tęskniąc do chwili rozstania, jak wprzód do obiecywanej sobie rozrywki. Wprawdzie czasami ożywiła się a raczej zmuszała do wesołości, chcąc przełamać usposobienie do smutku, ale widać było zaraz jak ją to kosztowało i było nienaturalnem.
Obawiając się, żeby ktoś nie pospieszył do hrabinej z wiadomością o kł6tni Karola z jej mężem i następstwach jakie dla biednego młodego człowieka pociągnęła za sobą — Dahlberg, choć mu to przyszło z ciężkością, powlókł się do niej jako zwiastun nieszczęścia.
Łatwo było przewidzieć, jakich tłómaczeń, wykładów i dodatków powodem być mogła śmierć pana Karola, w chwili, gdy właśnie po długiej niebytności Bulska wracała do Warszawy, najskromniej nawet i najżyczliwiej tłumacząc tę historję, zawsze cień od niej padał na hrabinę; można więc było obawiać się, by i z przestrachu o swą sławę i z żalu po człowieku, który dla niej życie stracił, nie wzięła tego zbyt do serca piękna Dorota.
Jakkolwiek ją znał dawno Dahlberg, nigdy mu się jednak nie trafiło odgadnąć, jakie na niej zrobi wrażenie rzecz jakaś, nowina, człowiek; fantastyczna pani przyjmowała nieraz śmiechem najopłakańsze wypadki, a łzami najweselsze. Na ten raz pocieszał się już hra-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/163
Ta strona została skorygowana.