który mu na myśl przyszedł, nie zastanowiwszy się nawet, że mu odmówić mogą. Tu gorące jego opowiadanie nie zrobiło żadnego skutku; pani wymówiła się nie wiem czem od obowiązku przyjaźni, i ubolewając wielce, nie zapragnęła dzielić boleści kobity, którą ostatni wypadek miał nieodwołalnie potępić. Toż samo spotkało hrabiego w drugiem i trzeciem miejscu; przyjaciółki pani Bulskiej wszystkie nie miały czasu, nie mogły się podjąć tak ciężkiego posłannictwa, lub wypierały się zażyłości, któraby im dawała prawo zaglądać w głąb serca i ranę jego łagodzić.
Z tych przyjęć wywróżyć już było łatwo, jaki los czekał nieszczęśliwą.
Co się tam w pierwszych chwilach działo z nią nikt nie wie; zamknięta przesiedziała dni kilka nie przyjmując nikogo, a do drzwi też prócz mężczyzn nikt się nie dobijał, całe towarzystwo niewieście pierzchnęło. W tydzień, jak gdyby żadna w położeniu jej nie zaszła zmiana, dźwignęła się pani Bulska i w całym blasku swej piękności ukazała się z rana u Kapucynów na mszy, potem wieczorem w Alejach. Nie wiem, czy chciała zbadać jak ją przyjmą, czy brawować opinją, ale na twarzy jej śladu nie było tych wrażeń, których doznała; miała jeszcze tyle mocy nad sobą, że się uśmiechała, kłaniała znajomym i udawała wesołą.
Ten mauewr jednak na nic się nie przydał, prócz że więcej jeszcze przeciw niej oburzył; w kościele usuwano się od niej z ławek pod różnemi pozorami, przy wyjściu nikt się nie zbliżył, w Alejach odwracauo głowy, żeby się nie spotkać z jej ukłonem, i kazano popędzać konie, aby nie witać. To cofnięcie wszystkich aż nadto było widoczne, omylić się na niem nie było podobna, łudzić, że to wszystko było dziełem przypadku, nie sposób.
Z uśmiechem jakimś szyderskim i dumnym razem powróciła pani Bulska do domu; nazajutrz ukazała się znowu w mieście, po sklepach, a śmiałość jej nie zmieniła usposobień: uciekano od niej jak od zapowietrzonego, ona zdawała się wcale o to nie troszczyć.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/166
Ta strona została skorygowana.