z nowiną jaką, bardzo wpadł szybko i niespokojny. W ogólności po twarzach tych ludzi, przywykłych żyć z sobą i rozumieć się, czytać było można każdą przepływającą myśl i uczucie, odgadywano wzajemnie strapienia i radości i każdy spieszył w pomoc przyjacielowi, nie czczem słowem, ale dłonią i sercem.
Doroszeńko poznał równie po panu Aleksandrze, który list chował, że i tu coś zaszło, a po sposobie jakim drzwi otworzył i do pokoju się wtoczył, chorążyna wiedziała od razu, że też nie bez jakiejś nowiny przyszedł. Jednakże jakby go przytomność pana Aleksandra wstrzymywała, rządca pokłoniwszy się, przemówiwszy kilka słów obojętnych, zasiadł na tem krześle, które zwykle zajmował w kątku. Dopiero wymknięcie się pana Aleksandra było znakiem dla Doroszeńki zbliżenia się do staruszki, i ledwie drzwi się za nim zamknęły, pospieszył do jej stolika, chcąc, nimby kto nadszedł, wiadomość odebraną udzielić.
— Wie pani, że od brata list odebrałem z Warszawy... i właśnie oto z nim przybiegłem... tylko przy panu Aleksandrze nie chciałem tego mówić.
— Cóż tam się stało?
— Oto mi opisuje nieszczęśliwą znowu historją jakąś hrabinej?
— Bulskiej?
— Tak jest...
— Cóż się jej tam zrobiło? Leon dziś list odebrał także, ale taki żałośny, że mi się aż łza z oczów, czytając go, dobyła, Aleksander mi go właśnie przynosił. Mów serce, co się tam jej stało?
— Hrabina zastała, pokazuje się, w Warszawie, swojego dawnego męża, Bulskiego; który w wielkiem będąc na nią gniewie, szkalował po całem mieście, niestworzone na nią wyplatając rzeczy. Miał to być bardzo zły człowiek, a jeszcze go i śmierć dziecka, słyszę, do reszty opętała. Hrabina nie wiem czy to teraz, czy kiedy, jakiegoś tam poznała młodego człowieka z Wołynia, który, jak to wszyscy, niezmiernie się dla niej zapalił... Przypadek chciał, że się ów jego-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/183
Ta strona została skorygowana.