Skończyć tak, bez tego węzełka na nitce, nie dopowiedziawszy wam końca, niepodobna; choć Epilog ten dla wielu domyślających się, że Numa poszła nareszcie za Pompiljusza wyda się zbytecznym, po długiej jednostajnej powieści.
Ale pytanie jeszcze, czy to tylko było zadaniem autora, czy nie inną myśl miał, jeno by dwie istoty związać stułą i związane w świat puścić? Może tu nie tyle chodziło o ożenienie pana Aleksandra, co o nawrócenie pani Aleksandrowej, nie tak o miłość dwojga ludzi, jak o gromadkę i uczucie, które były tłem obrazu? Trzeba więc powoli, cierpliwie dokończyć opowiadania, niestety! — zamiłowanym w wypadkach i szukającym tylko dramatu, wydającego się do zbytku pewnie długiem i nużącem. Jeszcze chwila, tylko na parę stronnic cierpliwości, a pożegnam was — na długo, spodziewam się, czytelnicy moi.
A zatem do rzeczy, ad rem, jak to dawniej mawiano — au fait, jak to dziś powiadają.
Hrabina Dorota w dni kilka po rozmowie, z której krótką zdaliśmy sprawę, pomimo usilnych próśb Jamuntów, wyjechała z Borowej, wprost do Włoch i Rzymu, chcąc ten rok, który sobie zastrzegła, przepędzić na pobożnej ustroni, w klasztorze Trinita del Monte. Wyjazd jej ciężką był próbą dla pana Aleksandra, który cierpiąc niezmiernie i tracąc nadzieję, z obawą, jakie rozstanie na długo w nim wzbudzało, troskliwie