sali, a twarz blada nie pokazywała się w ciemnościach, milkli wszyscy, łzy ocierając wyciśnione świeżą stratą.
Przez jedną szczerbe w tej budowie, wsunęła się niezwyciężona żałość, nieprzemożony smutek i sieroctwo. Maluczko miejsca zajmował chorąży, a jednak ogromnie go brakło wszystkim, i co chwila dawała się czuć śmierć jego.
Jakby na powiększenie boleści w panu Aleksandrze, listy hrabinej coraz stawały się rzadsze i chłodniejsze; chorążyc po śmierci ojca zaklął ją, żeby co najrychlej przez litość nad niemi wracała, ale prośby jego nie pomogły; na pismo to długo nie miał odpowiedzi, potem nadeszła pełna łez, współczucia i religijnych pociech, jednak bez oczekiwanej obietnicy prędszego powrotu, unikająca wszelkiego o tem wspomnienia.
I znowu po liście długie było milczenie.
Jakkolwiek cierpiał z tego powodu pan Aleksander i wyrzucał gorąco hrabinie nielitościwe z sobą obejście, chorążyc przed matką udawał pełnego nadziei, nie chcąc jej strapieniem swem zatruwać chwil nieco spokojniejszych. Serce jego jednak przeczuwało jakiś straszliwy wypadek, traciło codzień nadzieję i wracało do dawnej obojętności; nie miał siły się niczem pocieszyć. Po dwóch czy trzech jeszcze listach, znowu nastąpiła przerwa, a że obiecany czas powrotu się zbliżał, chorążyna łudziła się nadzieją, że wkrótce Dorotę zobaczą.
Zdawało się to prawdopodobniejszem, bo wiadomości żadnej ani w Borowej ani w domu jej własnym nie odbierano, i co chwila wyglądano przyjazdu, przygotowując się do niego. Jeden pan Aleksander jakoś w szczęście wiary nie miał.
Dzień za dniem upływał tak w niepewności, gdy do pana Doroszeńki nadbiegł jednego wieczora cały wylękły i drżący, rządca majątku hrabinej z oznajmieniem, że z Rzymu urzędową otrzymał wiadomość o śmierci pani Bulskiej, która w klasztorze Trinita del Monte, po krótkiej chorobie, wdziawszy na łożu śmierci suknię zakonną, życie skończyła.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/218
Ta strona została skorygowana.