nawet, żeby nikomu nic nie zabrakło i było każdego komu przyjąć i ugościć. Taki to właśnie był charakter starej gościnności polskiej, nie wyciągającej się jak dzisiejsza, na pochlubienie czemś niezwyczajnem, drogiem, osobliwszem, ale starającej o pokazanie serca i dostatku domowego. Przyjmowano nie tylko panów jak teraz, ale wszystkich z niemi przybywających, konie, psy, i w bród dawano co dom miał, pilnując żeby nikomu na niczem nie zbywało, i gdy się gospodarz dla wszystkich rozerwać nie mógł, zdawał namiestnictwo gościnności na pomocników, którzy go zastępowali.
W pokojach krewni jego wespół z nim podzielali gospodarstwo, na przeciwko jakiś marszałek dworu, i tak aż do folwarku i stajni, było komu o przybyłych pamiętać.
Gdzież to dziś ta prastara odznaczająca nas gościnność, niekiedy utrudzająca, ale zobowiązująca serdecznie, szczera, wylana, braterska? została po niej pamięć tylko i szczątki po wsi zakątkach — natomiast przybraliśmy obyczaj cudzy, w którym wiele jest popisu i próżności, formy wytworne, a serca ani za grosz. Dla gościa chowamy to, co nas może w oczach jego dostatniejszemi niż w istocie jesteśmy przedstawić; chwalimy się przed nim, popisujemy, ale go nie przyjmujemy. W salonie chłodnym, ceremonijalną karmim go rozmową, a ludzi i koni wyprawujemy do gospody, i gdy raz ruszył, już się o niego nie troszozym wcale, choćby po nocy karku gdzie nadkręcił. Nie tak, o! nie tak dawniej bywało! ale też inne węzły łączyły z sobą i jednoczyły nasz światek szlachecki: wszyscy byliśmy bracią, i wielki pan, gdy do najuboższego przyjechał, witał go tym panem bratem, którego gdzieindziej nie posłyszałeś. Wszyscy byli sobie krewni jakoś i połączeni, nikt się z ogółu nie wydzielał dla zajęcia uprzywilejowanego miejsca: dziś kaaży myśli by sobie jakieś odrębne uzyskał. Nie mamy panów, bo znikła idea poświęcenia i przewodnictwa, która ich niemi czyniła, ale panków i pania-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/37
Ta strona została skorygowana.