zywała, uśmiechnęła mu się zarumieniona i równie jak on zmieszana.
— A pan tu co robisz? — spytała.
— Ja, prawdziwie nie wiem — odpowiedział Bronicz, pytaniem jeszcze bardziej onieśmielony — sędzia mi kazał zostać... zająć się, ale czem? jak? nie miałem czasu dobrze go rozpytać?
— Jakto? pana nam zostawił! — rozśmiała się dzieweczka.
— A mnie!
— Będziemy więc razem gospodarowali!
— Jestem na rozkazy, i czekam ich...
W tem weszła i pani Osmólska, słysząc w pokoju rozmowę i stanęła zdziwiona na widok Bronicza ruszając ramionami.
— Patrz kochana mamo, (tak ją zwykła nazywać Kostusia), kogo nam ojciec do pomocy zostawił!!
— Mam ich rozkazy spełniać i zastępować gospodarza, proszę mnie nauczyć moich obowiązków...
Kostusia poczęła się śmiać, a pani Osmólska zdawała zafrasowaną...
— Naprzód zadysponujesz pan obiad, odezwała się figlarna gosposia... potem trzeba go wydać... potem pójść do piwnicy po wino... potem... wyliczyć osoby, urządzić stoły...
— Proszę o klucze, a dain sobie rady...
— Nie, nie, tymczasem siadaj pan, i baw nas — zawołała Kostusia... — wszystko co potrzeba dawno zrobione, i zdaje się, że ojciec zapobiegając tylko temu, żebyśmy się same nie nudziły, zostawił nam pana, zatem całe jego tymczasowe zajęcie. — Ja, przestrzegam, że się nudzę łatwo i zabawiać mnie trudno.
Pani Osmólska chciała zapobiedz zbyt jawnie objawiającej się wesołości swego ukochanego dziecka, ale na jej mrugania i migi nie zważała pieszczotka, i zasiadła na dobre, drażnić Bronicza, który nie widząc coby miał robić, nie pojmował po co go tu sędzia zostawił. Nie myślał się jednak uskarżać wcale na losy, bo przez cały czas prawie zostawiony z Kostusią, napawał się jej wzrokiem,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/41
Ta strona została skorygowana.