Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/49

Ta strona została skorygowana.

wodom przypisać należało, nie starała się ani zająć sobą, ani zbliżyć do chorążyca, który to zaraz uczuł na wstępie i cofnął się dotknięty.
Wielka w istocie zmiana dawała się postrzegać w tej kobiecie, która z suknią czarną wdziała dziwne zobojętnienie i straciła wiele życia... oczy jej roztargnione chodziły po wszystkich, nie zatrzymały się na nikim, mowa była urywana i nieuważna... Przywitała jednak wszystkich dworaków Borowskich z grzecznością i pamięcią na każdego, w takim stanie umysłu zadziwiającą; nawet biedny Hończarewski, który ją antychrystką nazywał, ujęty został wymówionem nazwiskiem swojem i zapytaniem o stan atmosfery, z którego urzędownie zdał sprawę.
Leon tymczasem zwracający na siebie oczy wszystkich, chodził już jakby był w domu, od obrazu do obrazu, nie wiele zważając na przyglądających mu się, wpatrywał się i coś do siebie szeptał po cichu. Chciał mu służyć za grzecznego tłómacza pan Aleksander, ale artysta zmierzył go oczyma tylko i nie odzywając się odszedł dalej.
— Widzenie nowych obrazów zawsze go tak na chwilę jeszcze ożywia — odezwała się po cichu hrabina — w istocie, byłby to znakomity artysta, gdyby w nim jakaś struna nie pękła w chwili gdy każde wrażenie tak jest silne... Biedny człowiek!
— Ale nie staranoż go się uleczyć?
— Owszem — odparła hrabina — ma wielu przyjaciół, pracowano około niego, lekami i moralnemi wpływy, nic nie pomogło; — zdaje się, że nic już nie potrafi wywieść go z tej dziwnej apatji, która po najpiękniej obiecującej młodości tak nagle go ogarnęła.
Na obiad przebrana inaczej, ale znowu czarno, weszła pani Bulska, już nieco swobodniejsza i więcej ożywiona: zmienna ta natura z równa łatwością oblekała się smutkiem i rozjaśniała weselem, co chwiła stając inną a zawsze pełną uroku. Westchnęła jeszcze parę razy, ale się uśmiechnęła do chorążynej, którą starała się zająć opowiadaniem, do pana Aleksandra, co cały