jeśli się okaże, że Janek jej do smaku, no! to i mnie po myśli. Rozumiesz mnie, nie zawadzaj im.
Zdziwiła się pani Osmólska, i ruszywszy ramionami powróciła do pokoju, zajmując się tak czynnie robotą jakąś, i tak często wychodząc do sąsiedniej izdebki, że dzieci jak same porzuciła. Bronicz, który tęsknił za oczyma dziewczęcia, i w ich wejrzeniu czuł dla siebie przychylność, zapomniał na chwilę, że powinien był pilnować serca i niedać obłąkać nadziei; poczęli przypominać owe polowanie jesienne, wzajemnie się zwierzać sobie z wypadków, które ich od tego czasu spotkały, i gdy świece przyniesiono, Jan z boleścią wziął za czapkę aby pożegnać cichy kątek, w którym mu tak było dobrze.
W czasie odwiedzin jego, Bundrys wprawdzie przychodził kilka razy, zasiadał do rozmowy, klął gospodarstwo które mu nie dawało z kochanym gościem się pobawić, a co chwila przypominał sobie jakąś dyspozycją i znikał na długo. Kostusia nie uważała tego, zajęta żywą rozmową z Janem, ale pani Osmólska wielce była zgorszona.
— Staremu się w głowie pomięszało! — mówiła ruszając ramionami — to dzieciak, biedota jakiś, aż wstyd tak go ciągnie... a miałby, gdyby chciał takiego zięcia, że mógłby się nim przed światem pochwalić...
Na wyjezdnom, Bundrys jeszcze wyprowadzając w ganek Jana, wyściskał go serdecznie, a rad że mu się Kostusię rozbawić udało, i że trafił na pewny środek przeciw jej smutkom, rzekł ze zbytkiem może wylania i szczerości:
— Słuchaj-no, chłopcze, sam to już, jak się zowię, widzisz, że cię kocham; nie droż-że mi się i nie ceremoniuj ze starym szlachcicem, bo się ojcu skarżyć będę, przyjeżdżaj częściej...
Odurzony powrócił Jan do Borowej, gdzie choć krótka niebytność jego już ściągnęła uwagę pani Bulskiej. Nie widząc go wieczorem w salonie, mimo zajęcie swoim dworem, pani hrabina spytała po cichu Leona, który tylko dla niej odzyskiwał przytomność, co się stało
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/76
Ta strona została skorygowana.