śmiejąc dopytywać więcej, i zasępiony poszedł na górę.
Tymczasem Sir Morton pukał do drzwi bóstwa z kolei i oznajmywał się z wizytą, a choć hrabina chora była, przyjęto go jednak. Zrazu usiadł milczący i chmurny, jakby się zbierał na wypowiedzenie rzeczy, która go kosztowała wiele namysłu i nie łatwą była do wyrzeczenia, a po chwili tak zaczął:
— Pani tu źle, nudzisz się, cierpisz, nieprawdaż?
— Ni mniej ni więcej, jak wszędzie.
— Trzeba to raz skończyć — rzekł Anglik stanowczo.
— Zapewne, ale jak?
— Wziąć ślub i jechać do Anglii ze mną...
To oświadczenie bez przygotowania żadnego, bynajmniej hrabiny nie zdziwiło; rozśmiała się.
— Ja panią kocham — kończył zimno Sir Dawid — spodziewam się, że uwierzysz temu; żaden Morton nie skłamał nigdy... a pani?
— Ja panem się bawię — odpowiedziała kobieta...
— To dobrze... miłość przyjść musi później?
— Musi?
— Powinnaby — rzekł Morton — dziś się pani decyduje, jutro jedziemy do Warszawy, za tydzień jesteśmy w Londynie...
Bulska poczęła się śmiać z cicha, poglądając na Anglika, który stał nieporuszony na oko, pełen przyzwoitości, ale uparty jak egzekucja...
— Trzeba to raz skończyć — dodał — jeżdżę za panią lat dwa... radbym wiedzieć czy ta podróż sentymentalna skończy się weselem czy odmową? Pani także nie służy ten stan wdowi, nudzisz się: Baron Herder Niemiec nieznośny, Hrabia Tytus stary i zbabiały, o muzyku nie ma mowy; mogłabyś pani pójść za niego za lat dwadzieścia, ale dziś... toby było szaleństwem!... zresztą nie kochasz go... Ten spleen, na który pani cierpisz, spokojne życie w Morton-Castle uleczy... Nic nie pozostaje tylko dopełnić formalności i stanąć do ołtarza...
— A gdybym nie chciała?
— Pozostaje powiedzieć mi to otwarcie, naówczas
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/83
Ta strona została skorygowana.