podamy sobie ręce, i rozstaniemy się do widzenia na dolinie Józefata, dobremi, spodziewam się, przyjaciołmi.
Pani Bulska nic nie mówiąc podała rączkę białą Anglikowi, który ją ujął i spytał.
— Tak?
— Jak widzisz...
— Nieodmiennie.
— Niestety! do widzenia na Józefata dolinie.
Anglik nie zdawał się ani zmięszany, ani bolejący, dobył pularesu i z niego bilet wyjąwszy położył na stoliku.
— Gdybyś się pani rozmyśliła jednak — rzekł sucho — bo to wszystko bywa, oto mój adres; rok jeszcze czekać mogę.
— A! darmo kochany Sir Dawidzie; powinszuj sobie od razu, że dziwacznej i złej żony mieć nie będziesz.
Sir Dawid schowawszy pugilares, drugi raz podał jej rękę, zawrócił się, wyszedł i w godzinę potem, pożegnawszy gości i gospodarzy, konno, opakowany w kauczukowe pelerynki, chustki, kalosze i mackintosze, wyruszył z wiernym swym sługą w dalszą pielgrzymkę żywota.
Wieczorem zdziwili się wszyscy, nie ujrzawszy go już w salonie, ale Baron Herder ucieszył się, że pozbył współzawodnika, a chorążstwo troskliwie badali, czy ten wyjazd nie był spowodowany jakiem w gościnności uchybieniem.
Reszta przybyłych cudzoziemców do jakiegoś czasu pozostała jeszcze w Borowej, na udręczenie pana Aleksandra, który skazany był raz w życiu żywo przywiązać się do kobiety, ani jej pojąć ani wielkiego dla niej nie mogąc mieć szacunku. Było to położenie zaprawdę trudne, z jakiego zwycięzko ludzie tylko wielkiej woli i charakteru wychodzą; na obu nie zbywało panu Aleksandrowi w pospolitych życia warunkach, ale dziś czuł się złamanym i słabym. Przeżywszy znaczną