posadą i mógł mieć wartość swoją dla pracowitego człowieka. Brakowało mu ludzi, potrzeba się było najemnikiem obrobić, ale o tego dość było łatwo, bo koło takiej roli nie wielka jest praca; para woł6w do sochy i dość, lada szkapa zawłóczy drewnianą broną zagony. Ludzie zaś i Romaszowiccy i Zahonneccy, i starzy niegdyś Kryłowscy szli chętnie na grosz do roboty... Zresztą miał Kryłow na małej przestrzeni włók kilkunastu, które jego peryferję składały, czego tylko można było dla wygody wymagać: ziemię, miejscami wcale nie złą choć lekką, byle rowy pobić i osuszyć — lasu dostatek i dobrego, na budowę, a nawet i na towarne by się jaki balek znalazł — sianożęcie zarosłe, ale dobre grondowe, z których tylko łozy sprzątnąć i gdzie niegdzie wodę ściągnąć było potrzeba, wypasu dostatkiem, sadybę w doskonałem położeniu; wodę obfitą i młynek roczny, nietaki co to z wiosny i jesieni pomiele trochę, i stoi sobie potem całe lato odpoczywając, ale po troszę kołaczący i w największe mrozy i w najupartsze posuchy. Bywało tak, że w sąsiedztwie na większych stawach brak wody, a Kryłowska, makuterka, jak ją nazywano, po cichu sobie tarkocze a tarkocze, a ludzie zdaleka jadą do niej, — a we młynie zawóz nieustanny, i żyd co go trzymał, płacąc tysiąc złotych, za arędę z karczemką, bardzo na nim dobrze wychodził. Choć to na ten młynek było spojrzeć, aż śmiech brał, ledwie się na palikach trzymał, pochylony, popodpierany, miejscami przezroczysty, dach dranicami, słomą i wiszarem odziany, napozór niepoczesny, — ale go znali w sąsiedztwie, że deszczu nie czeka, kółko jego maleńkie jedno i drugie, dzień i noc się sobie obraca a falusz i kamień nigdy nie odpoczywają.
Oprócz młyna i karczemki, stanowiących już dochód pewny który na tysiąc z górą złotych liczyć było można, Kryłów miał pola ornego po czterdzieści kilka morgów w trzy ręce, i wcale nie złego, bo go na wiosnę nigdy woda nie zajmowała, a gatunek ziemi nie piasczysty, szary, trochę z glinką pomięszany, dozwalał przy nawozie nie tylko żyto posiać, ale i pszenicy ka-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/99
Ta strona została skorygowana.