zyka o zbiegu, nigdzie z nich żaden go nie napytał, nie spotkał i nie widział...
W Krakowie też przeszukano napróżno kawiarnię przy Wiślnej ulicy, z której się i pani Brzeska dniem wprzódy niewiadomo dokąd wyniosła. — Kuternoga znikł... bez wieści, wysłano za nim listy gończe, i po Krakowie rozeszła się wiadomość, iż na znaczną sumę się przeniewierzył, a jak się zdawało, na Węgry uszedł. Naówczas ktokolwiek jak w wodę chciał wpaść, do Węgier ruszał... Trudno tam było odszukać.
Kilka lat upłynęło od opisanych wypadków życia głupiego Janka. W Krakowie ani o nim, ani o Brzeskim słychu nie było. Podskarbic pilno dochodził, gdzie się podział dawny jego współpracownik, nałożył nawet inhibicyą na majątek, gdyby się jaki znalazł, lecz kamienica żony uledz jej nie mogła, bo była własnością spadkową do niej wyłącznie należącą. Silne mając plecy i stosunki familijne przeważne w koronie całej, Podskarbic per fas et nefas byłby zgniótł buntującego mu się szlachetkę, gdyby go odszukać zdołał. To mu się wszakże nie udało. Gniew ostygł nieco z latami, a jednak obawa jakaś o zachowanie się dalsze Brzeskiego trwała ciągle, i od czasu do czasu wysłańcy Podskarbica śledzili po Krakowie, czyliby się zbieg nie pokazał.
Życie tego pana, chociaż podeszlejszy wiek powinien był wpłynąć na stygnięcie namiętności, wcale się nie zmieniło. Epoka to była, w której i za granicą i w Polsce na zabój się wszyscy bawić i rozrywać i wrażeń szukać potrzebowali. Szukano ich na wszystkich drogach i wszelkiemi sposoby... Delikatniejsze