Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża opieka.djvu/134

Ta strona została uwierzytelniona.

czyna, mimo współzawodnictwa miejsce to potrafił otrzymać. Nie wiedziano, kto go tak skutecznie polecił, ale godzili się na to wszyscy, iż chłopak zasługiwał na wyróżnienie i szczególne względy. Usiłowano w nim odkryć coś, czemby przybłędę pobito, ale nie znaleziono. Jednym zarzutem, pod owe czasy pewną mającym wagę, było, iż się ze świetną rodziną, a nawet z żadną wcale wykazać nie mógł. Że ubogim był, tego mu nie zarzucano, bo i głuchoniemy Wilczewski i Turkułł i Płotnicki i wielu innych, równali się świętym tureckim... Towarzysze sarkali nań za benedyktyńską pilność i grzebanie się w książkach, ale król właśnie za to go lubił, Ks. Naruszewicz pod brodę głaskał, Trębecki mawiał mu czasem żartobliwie: Tu Marcellus eris! Pokładano nadzieję w nim, iż na znakomitego literata urośnie, a co w literatach rzecz jest nadzwyczaj rzadka, zwłaszcza młodych, pan Jan Leliwa skromny był i ani z nauką, ani z talentem, ani z przedwczesnemi muzy płodami wcale się nie popisywał. Albertrandi powiadał o nim, że lepiej zna bibliotekę królewską od niego, i zaręczał, że zamiast się rozkoszować dziewicą Orleańską Woltera i podobnemi wyrobami dowcipu, gruntownej nauki w starych łacińskich foliantach szukał.
Drwił wprawdzie z niego dowcipny Turkułł, iż pewnie do sukni duchownej i infuły tą drogą kroczy, ale Janek się na to ramionami ruszając uśmiechał, a drwiny tak znosił, iż nie było pociechy z niego sobie żartować, bo się nie gniewał. A gdy mu bardzo dopieczono i zmuszonym był się odciąć, ciął tak, że na długo blizna została... delikatnie jak brzytwą, a głęboko do kości...
A pomimo uczoności swej, przedwczesny ten erudyt ze złocistemi włosami i niebieskiemi oczyma, poważny, skromny jak panienka, bojaźliwy jak dziecko, miłym był serdecznym, usłużnym, i panie nazwawszy go Cherubinkiem, przepadały za nim, z czego on wcale nie korzystał. A że nie łatwo go było do towarzystwa zwabić i zatrzymać, więcej się jeszcze oń ubiegano..