W młodości jeszcze, za życia pierwszego męża, podskarbic należał do najzapaleńszych jej adoratorów; później stracił ją z oczów, aż oto teraz wypadkiem dowiedział się od kasztelana o jej położeniu, o przygodach i zamieszkaniu w Warszawie. Była to jedna osoba, z którą mógł poufnie pomówić podskarbic, nie lękając się skompromitować. Hrabinie Estelli wszystko w ogólności mówić było można; była to osoba (wedle wyrażenia epoki) wyższa, bez przesądów, która wszystko zrozumieć potrafiła... nie gorsząc się niczem, nie oburzając zbytnio przeciw niczemu. Podskarbic uradował się niezmiernie dowiedziawszy się o niej, obawiał się jednak pierwszego wrażenia, gdyby tak przybył nie oznajmując i — napisał bilecik, prosząc o pozwolenie przypomnienia się. Tegoż dnia odebrał odpowiedź, na ładnym papierku skreśloną charakterem, który od lat owych nic się nie zmienił i nic nie postarzał. Estella zapraszała go serdecznie na obiad, à huit clos, en petit comité, jeszcze dzisiaj.
Podskarbic ubrał się jak mógł najstaranniej, quantum mutatus ab illo!! — przejrzał się w zwierciedle i zasmucił, piękna Estella trudno by nawet poznać go mogła... O godzinie naznaczonej stawił się na Długą ulicę... do wskazanego mu domu... Pałacyk z imienia nie był paradny, lecz dosyć zręcznie wyporządzony, aby przyzwoicie wyglądał... W saloniku, zastawionym mnóstwem gracików kosztownych i błyszczących, zabytkami dawnych splendorów i pamiętnikami dni szczęśliwszych, ujrzał zdumiony kobiecinę, ubraną młodo, zdala wyglądającą jeszcze zręcznie... ale w cóż się obróciła owa dziewicza, anielska, rumiana i biała twarzyczka Estelli! Róż i bielidło zjadły ją, wykręciły i zmieniły w potworną prawie maseczkę... Zresztą głos, ruchy — pozostały też same, z dodatkiem przesady i karykatury... Podbiegła do niego podając obie rączki jeszcze ładne, wdzięcząc się i potrząsając głową...
— A! podskarbicu! zaklinam, proszę, nie patrz na mnie... okropną jestem... ale jakże chcesz! policz lata
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża opieka.djvu/142
Ta strona została uwierzytelniona.