Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża opieka.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

miał powierzone klucze... nie znaliście go może, jak od kilku tygodni, a choćby miesięcy, i wolicie kradzież złożyć na szlachetnego młodzieńca, niż śledzić tego awanturnika, który mógł złodziejstwo popełnić...
— Co waćpan mówisz? co mówisz! Ależ dowody?
Kulawy strzęsnął się, głowę odwrócił i odszedł milczący. Ostatnie jego wyrazy wszakże pewne wrażenie uczyniły na kustoszu... zamyślił się.






Wieczorem były pokoje u króla... Stanisław August grał partyą z ambasadorem i dwoma dygnitarzami, gdy nadszedł rezydent angielski... i okoliwszy stół tak, ażeby na oku królowi stanąć, pozdrowił go. Poniatowski rękę wyciągnął... Nie pora była do rozmowy; dyplomata tylko zdala wydobywszy z za kamizelki papier w kształcie listu złożony, ukazał go królowi, dając znać, że ma mu coś do powiedzenia. Gra wszakże trwała dosyć długo, a gdy oznajmiono wieczerzę, której król nie jadał, rezydent zbliżył się do niego.
— Miałeś mi pan co do powiedzenia? — spytał Stanisław August.
— Tak jest, Naj. panie, ale to rzecz natury nie naglącej... prywatna, choć może nie bez pewnej wagi...
— Mamy pójść do mojego gabinetu?
— A! nie, o politykę nie idzie, nie obawiam się, by nas podsłuchano. WKMość miałeś czy masz we dworze człowieka, który się zowie Tomas Price i nazywa Anglikiem? Król bardzo uderzony podniósł oczy. — Tak — rzekł — sprzedał mi zbiór kameów, a że jest wcale uczonym starożytnikiem i medalografem, użyłem go... do porządkowania mojego gabinetu...
— A! — uśmiechnął się rezydent — to wybór szczę-