krew — dodał Materski — nie. Ja się na tem znam. Powiadam panu, że to śmiech jest... ale ci starsi ludzie, co tu bywają, wszyscy jeden w drugiego okrzykują, że jak dwie krople wody podobny do nieboszczyka wojewody. Nawet brodawkę, którą miał tamten pod lewem uchem, i ten ma... cha! cha!
Przybyły gość jak nieprzytomny zerwał się z siedzenia i ledwie dał gospodarzowi dokończyć.
— Ale co znowu! głupstwo! imaginacya! bałamuctwo, paplanina! Znałem nieboszczyka, najmniejszego podobieństwa. Jeden zmyślił, a drudzy za panią matką pacierz powtarzają... Najmniejszego, powiadam Wam, najmniejszego podobieństwa!
— Przecież ludzie różni.
— Ludzie głupi! co to to jest! — ofuknął przybyły — to nie ma najmniejszego sensu! Cóżby z tego wnosić przyszło? że wojewody dziecko? Ależ to był człek czysty i znany, a gdy zmarł temu lat, jeźli się nie mylę, czternaście, świeżo się był ożenił... Chłopiec zaś...
— Chłopiec właśnie w tym wieku — rzekł Materski — Ale, proszę pana Brzeskiego, wszak tak podobno mam honor...
Nieznajomy głową kiwnął, skłonili się sobie... Proszę pana Brzeskiego, kończył kupiec, czy po wojewodzie zostało potomstwo?...
— Był ponoś synek... tak — bąknął Brzeski — ale zaraz w parę lat umarł...
Zatrzymała się rozmowa... Brzeski jakby mimowoli mruknął: Gdzież ta brodawka pod uchem?
Właśnie Janek wchodził z pękatą buteleczką, i gdy ją odkorkowywał, gość miał czas przypatrzeć się brodawce, która była bardzo widoczna.
Materski cały się zajął reprezentowaniem miodu... otarł lampkę, nalał powoli i podał ją tryumfując Brzeskiemu.
— Spróbuj pan... to miód kapucyński — rzekł — ale racz wniknąć w treść tego napoju, ambrozyi... wiosną czuć, lipą, młodością, a mimo to stary, wytrawny... i nic nie stracił z gęstości swej, nic z barwy, nic z wo-
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża opieka.djvu/78
Ta strona została uwierzytelniona.